poniedziałek, 1 lutego 2010
WSPOMNIENIA - ZDOBYĆ, TO NIE TYLKO MIEĆ - TO RÓWNIEŻ BYĆ .......
"BRUNET WIECZOROWĄ PORĄ"....
Przeglądając niedawno teczkę ze starymi papierami - szpargałami, trafiłam na kopertę, w której znalazłam stare bilety i karnety do kin oraz teatrów. Pamiętam, że swego czasu bardzo lubiłam chodzić na filmy wyświetlane tylko w Studiu Dyskusyjnym, były to seanse zamknięte i wchodziło się za okazaniem Karnetu Klubowicza. Zdobycie takiego "karneciku" wymagało sporo zachodu i niezłych znajomości, było to pod koniec lat osiemdziesiątych, gdzie praktycznie wszystko się zdobywało.
Bilety kinowe, przywołały w mej pamięci historię, która długo krążyła jako anegdota wśród znajomych. W którym to było roku, niestety już nie pamiętam, ale na pewno była późna wiosna lub początek lata, bo było cieplutko. Umówiłyśmy się ze szwagierką, że pójdziemy do kina na jakąś fajną komedię, ale nie ustalałyśmy - gdzie i na co. Obydwie pracowałyśmy i nie miałyśmy czasu wystawać pod kinem za biletami - pozostawało nam albo kupić u "koników" albo wyrwać się z pracy i stać w długiej kolejce. Wybrałam opcję "pomocy koleżeńskiej" i przy okazji wyjścia w sprawach służbowych, poprosiłam kolegę aby podskoczył do kina i kupił dwa bilety. W ferworze różnych spraw zawodowych i rozmów służbowych - najzwyczajniej w świecie zapomniałam o misji mojego zastępcy. Godziny pracy prawie dobiegały końca, kiedy odebrałam dziwny telefon:
- "Pani Grażyna?"
- Tak, słucham.
- Czy może być....(zakłócenia) dziś wieczorem...(zakłócenia) brunet...na balkonie?
- Ależ, oczywiście a o której godzinie? (dowcip mnie nie opuszcza)
- O ósmej, może być...(zakłócenia)
- Bardzo się cieszę, będę czekać...(humor mam coraz lepszy).
- To na razie, do zobaczenia.
Rozmowa się urwała, a ja się zastanawiam kto mi robi takie kawały, bo głosu w ogóle nie mogłam rozpoznać. Poszłam więc do moich dziewczyn i opowiadam im o tym dziwnym telefonie. Zastanawiamy się razem, cóż to za tajemniczy brunet chce się ze mną spotkać ? No i dlaczego na balkonie? Czy nie może przyjść do biura albo do domu? Zaśmiewamy się przy tym niesamowicie, typując znajomych amantów i podrywaczy. W pewnym momencie otwierają się drzwi i wchodzi mój "latający Holender" - uśmiech ma od ucha do ucha - i mówi:
- Dobrze, że panią jeszcze zastałem. Mam bilety na dzisiejszy wieczór, ale niestety udało mi się kupić tylko na balkon. A film ponoć dobry pt."Brunet wieczorową porą" z Maklakiewiczem i Himilsbachem.
No i się zaczęło - salwy śmiechu i dowcipna wymiana zdań na okoliczność mojego spotkania na balkonie z jakimś tajemniczym brunetem... Potem wyjaśniłyśmy koledze nad czym od kilku minut się zastanawiamy i skąd wzięło się nieporozumienie. Po prostu słyszalność telefoniczna była fatalna, ja zapomniałam o jego misji i najzwyczajniej nie poznałam go po głosie.
Myślę, że w dzisiejszej dobie rozwiniętej telefonii komórkowej oraz rezerwacji biletów przez internet - podobnej przygody już chyba nikt nie przeżyje. Były to czasy i straszne i dziwne i śmieszne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zabawne wspomnienia . urocze sialla lla.. z piosenki mojego dzieciństwa , do dzisiaj aktualne :D
OdpowiedzUsuńDzięki Di za odwiedziny, a piosenkę można z błogim uśmiechem wysłuchać przy porannej kawce,zapraszam. Powiem Ci, że to moja piosenka, która tkwi głęboko w sercu, ponieważ wiąże się z moją pierwszą, wielką miłością i morzem....
OdpowiedzUsuńUśmiałam się ale...zauważ,że jaką przyjemność i kombinowanie "kto" sprawiła Ci informacja "kurcze,jakiś tajemniczy wielbiciel"....Ostatnio bawię się pewnym programem i pobawiłam się swoim zdjęciem.Wygładziłam sobie odrobinkę twarz i zadowolona z efektu wkleiłam zdjęcie na NK.Jakiś członek rodziny którego na oczy nie widziałam skomentował,że w>"ciocia wygląda jak 20".Dwadzieścia lat to ja już dawno skończyłam ale komplement spodobał mi się na tyle,że ...zainwestowałam w drogi krem,żeby się trochę odmłodzić.No może nie na tyle ale...troszeczkę.Potrzebujemy takich bodżców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z przyjemnością odwiedziłam Twój ciepły i pełen wspomnień blog, również moich - na przykład "Brunet wieczorową porą" był jedną z moich ulubionych komedii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i z uśmiechem. Ula
Uwielbiam takie pokręcone sytuacje! A ile po nich śmiechu i to przez długi lata:)
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz!
Buziaczki wieczorne***
Aszko pomysł z odmładzaniem fantastyczny - jak się okazuje, to można nawet na fotce odjąć sobie sporo lat...oj chciałabym się tego nauczyć:) Dobre kremy...to balsam na duszę, ale czy faktycznie pomagają? Wiara czyni cuda - jak mawiał...filozof. Pozdrawiam serdecznie i dzięki za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńUleczko dzięki Ci za odwiedziny, rozgość się wygodnie, wypijemy kawę i pogawędzimy. Komedie Barei, to niezapomniane przeżycia, śmiech tak masuje przeponę, że już nic innego nie potrzeba. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMonisiu dzięki, że znalazłaś chwilę czasu aby wpaść do mojego "saloniku". Powiem Ci, że nie dość iż film przezabawny, to jeszcze przed filmem mnóstwo śmiechu było.A Aszka miała rację, intrygował mnie cichy wielbiciel:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń