czwartek, 6 maja 2010

GDYBY KÓZKA NIE SKAKAŁA...







Szalała "baba" szalała, aż się doigrała!!! Kochane moje koleżanki blogowe, znikam na kilka dni, bo miałam "spotkanie trzeciego stopnia" : rower, samochód i ja :):):) Tak niefortunnie wpadłam na stojący przy krawężniku samochód, że skręciłam i straszliwie obiłam sobie prawą rękę a właściwie dłoń. Nie mogę poruszać palcami, a łapka wygląda jak poduszeczka dla lalek:) Piszę te parę słów rękami mojego syna - będę Was odwiedzała, ale bez wpisów, wybaczcie.


poniedziałek, 3 maja 2010

CO SIĘ ODWLECZE, TO NIE UCIECZE !


MOJA RADOŚĆ WYCHODZI MI....SIEDZENIEM :)
Yes, Yes ! Mam...kupiłam i cieszę się jak dziecko! Od dawna się przymierzałam i odkładałam zakup...a to za tydzień, a to na następny miesiąc...a to za rok. Wreszcie się zmobilizowałam i w jednej minucie namówiłam syna, żeby pojechał ze mną...jako doradca a potem sprowadził za
kup do domu. Minę miałam tajemniczą a dziecko wielce zdziwione, bo nie chciałam jechać samochodem tylko autobusem..."A co ty mamuś będziesz kupować? Jakiś laptop czy nowy telewizor?".- "Jak zobaczysz co wymyśliłam, to nie uwierzysz." Kiedy dochodziliśmy do sklepu, to mu powiedziałam: - "Kupuję ROWER!" Myślałam, że mnie wyśmieje, że odradzi - toż ja na rowerze nie siedziałam prawie 40 lat !!! Nic z tych rzeczy - poparł mnie w całej rozciągłości - a nawet zaczął się rozwodzić nad zaletami używania roweru w "moim" wieku. Podobało mu się moje nowe wcielenie - pomysłowej, żywotnej, pełnej werwy i radości życia "leciwej damy":):):) Wybraliśmy wygodną, praktyczną "damkę" z koszyczkiem na drobiazgi...i do domu na rowerze pojechał syn.
Z duszą na ramieniu i z trzęsącymi się nogami dosiadła
m swego "rumaka" dopiero na drugi dzień. Musiałam się z tematem przespać, a ponieważ koszmary mi się nie śniły....więc odważnie, wspierana przez koleżankę mającą rower już od dłuższego czasu, wsiadłam i pojechałam prosto, do końca alejki - na zakręcie się zatrzymałam, bo nie umiałam skręcić:):) Wszyscy mówią, że jazdy na rowerze nigdy się nie zapomina - to prawda, na rowerze się utrzymałam, ale lęk ogromny miałam przed skrętem. Pojeździłam wzdłuż alejki ze trzy razy i oswojona z rowerem odważnie zakręciłam w inną alejkę i poszły..."konie po betonie" :) Po pierwszym dniu jazdy - prawie dwie godziny - wróciłam do domu kompletnie wyczerpana, wieczorem nie mogłam siedzieć....na krześle! Na następny dzień nie byłam w stanie poruszać nogami, ale co najdziwniejsze, nie bolały mnie ani uda ani łydki, tylko kolana...że nie wspomnę o siedzeniu! Dzisiaj już się czuję doskonale, więc jeździć będę codziennie ale ograniczę czas rowerowych szaleństw.Wiem, że to dziwne - cieszyć się z zakupu roweru - dorosły człowiek a zabawę ma z rowerowej jazdy. Nic to, moja radość jest wielka, bo przez wiele lat jeździłam samochodem...aż mi go ukradli i postanowiłam, że w życiu nie kupię drugiego dla złodziei! Do kupna roweru przymierzałam się od trzech lat i ciągle się bałam, że nie będę umiała na nim jeździć, że złamię sobie rękę albo nogę, że już nie wypada i ciągle wszystko na "nie"!Pozytywne myślenie stosuję od jakiegoś czasu i dobrze mi z tym - decyzja o zakupie była spontaniczna. Rower jest...tylko siedzenie boli ! Trening czyni mistrza, więc może kiedyś i na Olimpiadę trafię:):):)

sobota, 1 maja 2010

ZAPROSZENIE DO ZABAWY !!!


Przyłączyłam się do zabawy blogowiczek.Może to być dość ciekawe.Jeśli któraś z Was ma ochotę to zapraszam i ja...Zabawę znalazłam u EMADE76.
"Podaj dalej" - zasady:

1. Musisz posiadać własnego bloga.
2. Pierwsze 3 osoby, które umieszczą pod tym wpisem komentarz, w którym zgłoszą chęć wzięcia udziału w zabawie, otrzymają ode mnie mały, ręcznie robiony upominek, który wyślę w ciągu 365 dni.

3. Ty organizujesz taką samą zabawę u siebie i dajesz szansę kolejnym 3 osobom na prezent - od Ciebie.

4. Każdy Blogowicz może 3 razy uczestniczyć w takiej zabawie.
Czekam niecierpliwie na zgłoszenia :)