środa, 3 lutego 2010
WSPOMNIENIA - SYLWESTROWY STRZAŁ.....FAJERWERKIEM !
JAK SIĘ BAWIĆ, TO...."WYSTRZAŁOWO" !!!
Parę ładnych lat temu, moi przyjaciele zorganizowali w swoim nowym, dużym i pięknie położonym domu zabawę Sylwestrową. Zebrało się kilkanaście osób, a przyznać muszę, że już nie młodzików. Jednak towarzystwo było doborowe - wszyscy jak jeden mąż z ogromnym poczuciem humoru. Wpasowaliśmy się doskonale w słowa piosenki:"Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj..."Zabawa się rozkręcała z każdym wypitym kieliszeczkiem - jadła wszelakiego było pod dostatkiem a pomysły na organizowanie "gier i zabaw" sypały się jak z rękawa.
Były więc tańce przeróżne a nawet powiedziałabym frywolne - bo i kabaretowy "kankan" w różnej konfiguracji, wywołujący salwy śmiechu:)
Były różnego rodzaju konkursy, a najbardziej zabawny - konkurs "karaoke". Śpiewy i to głośne, niektórych śpiewających,(zwłaszcza tych, którym "słoń na ucho nadepnął") doprowadzały nas do łez. Czas szybko leciał i w pewnym momencie gospodarz zarządził:"przed północą wszyscy biorą szampana w dłoń, pijemy, składamy sobie życzenia, a potem zapraszam na pokaz fajerwerków - przed dom, do ogrodu". Rozochocona brać, chętna do następnego zadania, po spełnieniu toastu - rzuciła się do korytarzyka i każdy łapał jakieś ciepłe odzienie, nie zważając "czyje co je", byle jak najszybciej wyjść do ogrodu. Zbici w gromadkę z kieliszkami szampana w dłoniach - czekamy na odpalenie, wcześniej już przygotowanych i równiutko w rządku ustawionych, fajerwerków. Z domków obok, też powychodziło wesołe towarzystwo, składaliśmy sobie wzajemnie życzenia a gospodarze odpalali w tym czasie "zimne ognie"!
Trochę nam już było zimno, ale przytupując i kręcąc się bez przerwy w tą i z powrotem, wreszcie doczekaliśmy się wystrzeliwanych po kolei, prosto w niebo fajerwerków. Widok przepiękny, głowy zadarte w górę, ochy i achy pełne zachwytu i podziwu dla gospodarza, aż tu nagle....słyszymy przeraźliwy krzyk!
W tym momencie wyskakuje zza świerkowych drzewek (rosły dosyć gęsto wokół trawnika przed domem) jedna z pań i ciężko przestraszona trzyma się za ...dolną, tylną część ciała i krzyczy, że się pali! W pierwszej chwili przestraszyliśmy się, bo nikt nie wiedział o co chodzi - dopiero po obejrzeniu jej "tyłu", wybuchnęliśmy wszyscy gromkim śmiechem i zataczając się od śmiechu, wpadliśmy do domu. Co się okazało? Jeden z ustawionych na sztorc fajerwerków, zanim wystrzelił, przechylił się nieco ku ziemi i leciał torem prawie poziomym. Nasza koleżanka w tym czasie zamiast stać z nami na ganeczku, to poszła sobie oglądać sąsiednie parcele, lecąca "raca" przebiła się przez świerczek i ugodziła ją w "siedzenie" przypalając kapotę. Na szczęście kapota była gospodyni, a używana do prac przydomowych, więc dużych strat nie było.
Można powiedzieć, że w tę noc Sylwestrową
bawiliśmy się "wystrzałowo"!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
śmieszne i straszne, biorąc pod uwagę moc dzisiejszych fajerwerków :oO
OdpowiedzUsuńszaleni chłopcy mnie rozbawili :)
Cieszę się z Twojego uśmiechu...
OdpowiedzUsuńTych "szaleńców", też lubię.
Graszo,skarbie odwiedzam Cię tylko nie zawsze zostawiam ślad.Bardzo lubię czytać Twoje wspominki.Niejednokrotnie mam wrażenie ,że czytam o swoim życiu
OdpowiedzUsuńSuper fantastyczny sylwester z przygodami :) Ale ta raca miała celownik ;) Fantastycznie się Ciebie czyta a uśmiech nie znika :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło w oczekiwaniu na jakieś choćby najdrobniejsze objawy wiosny :)
Ula
Aszko - dzięki za wyjaśnienie, bo się martwiłam, że Ci się gdzieś zapodziałam. Oczywiście, że nie zawsze trzeba zostawiać ślad...Wiem przynajmniej, że wszystko w porządku.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńUla, ano tak nieraz się zdarza, że czegoś nie chcemy...a w siedzenie można dostać:)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.