środa, 31 marca 2010

CO PLANOWANE - NIE WYCHODZI ! WYCHODZI - CO NIE PLANOWANE !












DZIEWCZYNY PRL-u CZYLI "DIWY POLSKIEJ ESTRADY".

Cały marzec chodzę jak śnięta - niektórzy mówią, że to przesilenie wiosenne. Wiem swoje - nic mi się nie chce - wszystko, co sobie zaplanuję bierze w łeb! Nie znoszę rozgardiaszu, nieuporządkowanych i niedokończonych spraw - jak coś się nie układa "po mojemu" , to wpadam w złość albo popadam w abnegację. Wczoraj zaplanowałam sobie porządki przedświąteczne i zrobienie listy zakupów - no i oczywiście nic z tego nie wyszło. W południe zadzwoniła szwagierka cała "w skowronkach" i krzyczy:"wskakuj pod prysznic, myj głowę i rób się na bóstwo, bo idziemy do Sali Kongresowej na koncert!" Zaraz, chwila ja dzisiaj nie mogę, bo... - nie dała mi dokończyć, tylko mówi:"nie grymaś, bo pożałujesz, bilety mam za darmo, a koncert tylko dzisiaj". Szwagierka nieco starsza, więc ma u mnie posłuch - poza tym "darowanemu koniowi...", zgodziłam się. Zostawiłam plany za sobą i wzięłam się za zmianę własnego wystroju, czyli zmieniłam się na wizytowo i pojechałam.

Na miejscu dowiedziałam się, że to jedyny koncert w Warszawie z udziałem takich sław estrady jak: Ewa Bem, Krystyna Prońko, Alicja Majewska, Irena Jarocka i Halinka Kunicka. Cała gala przygotowana z rozmachem, mnóstwo dziennikarzy, telewizje i dostojni goście, no i my pięknie wystrojone emerytki:) Koncert trwał 2,5 godziny bez żadnej przerwy - szał na widowni, kwiaty, owacje na stojąco, bisom nie było końca. Jednak, jak się tak zastanowić, to ta stara gwardia ma jeszcze coś..a właściwie dużo do powiedzenia czy raczej do zaśpiewania! To są nasze dziewczyny - dziewczyny z PRL-u - nie do zdarcia, nie do pokonania! Z głosami jak dzwony, eleganckie, wiedzące co robią na scenie - mające wspaniały kontakt z publicznością. No, może już niektóre zgrabne "inaczej", ale poruszające się na estradzie w sposób cieszący oko. Poza tym na widowni było mnóstwo młodzieży i widziałam jak się świetnie bawili, znali wszystkie piosenki a wspólne śpiewanie było gromkie i spontaniczne.

W czasie tego wielkiego wspólnego koncertu Pięciu Diw Polskiej Estrady, przypomniały mi się czasy, kiedy jako młoda dziewczyna brałam udział w tego typu imprezach, ale na otwartej przestrzeni - w parkach, amfiteatrach, nawet na plaży w Świnoujściu. Na jednym z koncertów grupka chłopców siedzących za nami podrzucała do góry marynarki, ale widać tego było za mało. W pewnym momencie zaczęli podrzucać swego kolegę i to tak "wystrzałowo", że spadł bidula na nasze głowy i poturlał się między ławki, a nam niemalże główki pospadały z karków:) Te koncerty wszyscy przeżywaliśmy bardzo emocjonalnie, bo nie było ich na codzień.

Dla przypomnienia młodszym pokoleniom a w przyszłoś
ci mojej wnuczce, aby wiedziała kim były Panie, na których koncercie tak świetnie się bawiłam, króciutko napiszę:1) EWA BEM - karierę rozpoczęła w czasach studenckich od śpiewania muzyki w klimacie balladowo-jazzowym. Najbardziej znana piosenka, to "Żyj kolorowo" oraz piosenka z filmu "Casablanca". To osobowość Polskiej Estrady - zdolna, pracowita i uroczo dziewczęca. Wyposażona jest w cudowny uśmiech, lekkość ruchu, silny i piękny głos. Wygląda jak pączuszek ze skrzydełkami: pulchny, lekki, słodki i do ...słuchania:)
2) KRYSTYNA PROŃKO - piosenkarka posiadająca doskonałe warunki głosowe, oprócz jazzu i rocka z powodzeniem śpiewa muzykę współczesną. Zaskakuje młodych słuchaczy śpiewając rap i ostre disco - jest nowoczesna, elastyczna i otwarta na pojawiające się trendy. Jej najbardziej znane piosenki, to:"Jesteś lekiem na całe zło" oraz "Małe tęsknoty".
3) ALICJA MAJEWSKA - karierę rozpoczęła w Opolu, zdobywając
nagrodę za piosenkę "Jeszcze się tam żagiel bieli".W jej piosenkach szczególnie tych rytmicznych są tematy, które można łatwo i żartobliwie "sprzedać" na estradzie. Najlepszym przykładem potwierdzającym te słowa jest jeden z największych szlagierów "Być kobietą". Świat się zmienia ale piosenek Alicji czas się nie ima. Jest jaka jest i za to ją lubię.
4) IRENA JAROCKA - karierę rozpoczęła w Polsce i
kontynuowała zdobywanie popularności w całym świecie, osiadając na długo w USA - po latach wróciła do kraju. Śpiewa o wszystkim - o życiu, o miłości, o przemijaniu i o ludziach. Jej przeboje sprzed lat do dzisiaj cieszą nasze serca i uszy: "Motylem jestem", "Gondolierzy znad Wisły" czy "Nie wrócą te lata" - znają na pamięć prawie wszyscy.
5) HALINA KUNICKA - śpiewa różnorodny repertuar - od klasyki przedwojennego kabaretu, poprzez romanse rosyjskie aż do polskiej muzyki lekkiej, rytmicznej i humorystycznej. Jest chyba jedyną piosenkarką, która może się poszczycić ukończeniem Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Popularność przyniósł jej utwór "Od nocy do nocy" - nagrany do filmu "Noce i dnie". Inne przeboje śpiewane na koncertach ściągających tłumy fanów, to:"Orkiestry dęte" i "Lato.lato czeka".

Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do bardzo udanych - mimo, że nie planowałam wyjścia, to wyszłam....na tym dobrze:):):)

A

piątek, 19 marca 2010

EMERYT XXI WIEKU A ELEKTRONICZNE PIT-y







PRZEŁAMUJĘ STEREOTYPY.....


Od ponad dwóch tygodni zbieram się, aby pójść do Urzędu Skarbowego po formularze, wypełnić je i odnieść z powrotem - czekając na zwrot należnej mi kwoty. Zawsze tak robiłam i weszło mi to w...krew. Nie spieszyłam się specjalnie, bo nie musiałam oddawać państwu, ale oczekiwałam na zwrot kwoty wynikającej z ulg podatkowych. Ponieważ przyzwyczajenie, to druga natura człowieka, nie wyobrażałam sobie, że mogę postąpić inaczej. Czytałam na różnych blogach o strasznym tłoku i kolejkach przy okienkach, jakie można spotkać w urzędach, no i w ogóle o stracie czasu, więc odkładałam wizytę.Teraz mogę powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wczoraj przeglądając informacje w necie, trafiłam na stronę Min. Finansów i znalazłam informację, że można się rozliczać z Urzędem Skarbowym drogą elektroniczną. Słyszałam o tym już w zeszłym roku, ale podchodziłam do informacji jak...do żaby, z pewną dozą sceptycyzmu, czy można to w ogóle jakoś przełknąć? Dla mnie "dziewczyny z PRL-u" - papierek, podpis i sprawdzenie prawidłowo wypełnionych rubryk przez osobę kompetentną, to rzecz święta! W tym roku jednak postanowiłam skorzystać z dobrodziejstw XXI wieku! Myślę sobie - przecież komputer mam od prawie dwóch lat, pracuję z nim jak z najlepszym przyjacielem, to mnie pewno nie oszwabi, spróbuję wejść z nim w układ i niech się dzieje wola nieba....
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Ściągnęłam sobie program do rozliczeń - kosztowało mnie to dużo nerwów, ale wreszcie się udało. A dzisiaj ze spokojem, czytając zapisane na kartach instrukcje, krok po kroczku wypełniłam formularze...i myk - poszło! Odetchnęłam z ulgą, kiedy po chwili otrzymałam potwierdzenie przyjęcia rozliczeń tzw. UPO. Najlepsze przy tym rozliczeniu jest to, że nie trzeba nic samemu obliczać ani wyliczać - wystarczą podstawowe dane liczbowe a komputer sam wszystko obliczy, łącznie z 1% odliczenia na Fundacje. Naprawdę super zabawa a jaka satysfakcja - siedzę sobie w domku i nie muszę chodzić po urzędach i tłoczyć się w kolejkach.
Tym oto sposobem przełamałam stereotyp - czyli to, co w człowieku
od lat tkwi:schematyczny,utarty, szablonowy i oklepany sposób działania.Mam nadzieję, że moja wnuczka będzie w przyszłości dumna ze swojej postępowej babci.

sobota, 13 marca 2010

SIÓDME PRZYKAZANIE: "NIE KRADNIJ...."









WIDELEC W "KIESZONCE".
Przez ostatnie dni "bawiłam" się porządkami - między innymi czyściłam rodowe srebra a wśród nich zdekompletowane sztućce. Kiedy polerowałam dwa widelczyki do ciasta przypomniała mi się przygoda, jaka mnie spotkała w ubiegłym roku. Moja szwagierka obchodziła pełną rocznicę urodzin i z tej okazji zjechała do kraju jej córcia z rodziną. Kochane dziecko postanowiło zrobić mamie niespodziankę i w skrytości ducha zamówiła imprezę w orientalnej restauracji. Oczywiście zaprosiła, bez wiedzy Jubilatki, najbliższą rodzinę i przyjaciół. Mamę zapakowała do taksówki i pod pretekstem spożycia we własnym gronie urodzinowej kolacji, przywiozła do restauracji. Olbrzymią niespodzianką i niemalże szokiem było dla szwagierki grono siedzących już przy stole gości. Polały się łzy wzruszenia a potem, to już totalna radość i podziękowania za niespodziankę. Impreza się rozkręcała w miarę wznoszonych toastów, ale najlepszą zabawą było obsługiwanie się samemu i wybór dań według własnego smaku i pomysłu.Restauracja ta, otwarta od niedawna, ma swój styl i klimat odmienny od tradycyjnych. Specyfika lokalu polega na tworzeniu kulinarnych przysmaków w oparciu o kuchnię świata: polską, europejską i azjatycką. Gość może jeść ile chce a płaci ryczałtem przy wejściu jedną cenę. Sam też komponuje swoje dania. Wystrój restauracji jest niespotykany, oprócz stołów i stolików są na środku trzy pagody. Pierwsza, to królestwo sałatek - każdy wybiera sobie co chce i ile chce i sam sobie komponuje swoją sałatkę. Druga pagoda, to miejsce gdzie stykają się kuchnie z różnych stron świata. Tam można sobie wybrać dowolne składniki: mięso, owoce morza,grzyby, świeże warzywa i sery - do przyrządzenia gorącego dania. Obok pagody jest lada w kształcie koła a za nią elektryczne kuchenki i azjaci smażący na wokach. Każdy klient jest obsługiwany w mgnieniu oka - zawartość talerza wędruję do woka, podlewana jest sosem wybranym przez klienta i na jego oczach w parę minut danie jest gotowe. Dodatkowe wrażenie robi buchający ogień, sprytnie i po mistrzowsku podrzucana zawartość woka. W trzeciej pagodzie znajduje się cała masa różnego rodzaju deserów. Obok tej pagody jest stolik a na nim sztućce i pałeczki.
Kiedy już wszyscy się zaopatrzyli w swoje ulubione dania i zasiedli do wspólnego stołu zachwytom i komentarzom nie było końca. Najzabawniejsze było to, że młodzież przyszła do stołu z pałeczkami a starszyzna ze sztućcami. Śmiechu było co niemiara, kiedy młodzież uczyła nas jeść pałeczkami - palce sztywne, pałeczki jakieś za cienkie i za długie - no nie dało się tym jeść. Do deserów, w zależności od tego, co kto sobie wybrał, były widelczyki i łyżeczki. Impreza zbliżała się do końca więc wszyscy ustawiali się do pamiątkowych zdjęć, przesiadali się i kręcili w różne strony. Przed wyjściem zbieraliśmy i układaliśmy prezenty, kwiaty, tak aby Jubilatka niczego nie zapomniała. Po zakończonej imprezie rozjechaliśmy się do domów.

Kiedy po kilku dniach robiłam pranie i segregowałam według kolorów ciuchy do pralki, nagle z brzękiem wypadło mi coś z kieszeni blezera, który miałam na imprezie szwagierki. W pierwszej chwili myślałam, że to klips, bo mam zwyczaj wkładać do kieszeni klipsy, kiedy mnie któryś uciska. Sięgam pod wannę i wyciągam... widelczyk do ciasta. Byłam zszokowana: skąd ten widelczyk w moim sweterku? Jak on się tam znalazł? Dopiero po chwili uzmysłowiłam sobie, że moje przepaściste kieszenie musiały go pochłonąć bez mojej wiedzy i zgody, w chwili kiedy się przemieszczaliśmy przy stole do robienia zdjęć. Wpadł biedaczek i cichutko sobie, w dosyć głębokiej kieszonce, siedział. Zastanawiałam się później czy należałoby go oddać, bo to nieświadoma kradzież, ale doszłam do wniosku, że skoro sam się wpakował do mojej kieszeni, to widocznie chce ze mną być i nie będę
go nigdzie odsyłać. Myślę, że jest mu dobrze z innymi wypucowanymi widelczykami - choć on nie srebrny.




poniedziałek, 8 marca 2010

PRZYGODA Z ZAKUPAMI












POZYTYWNE MYŚLENIE a ODNALEZIONY WAŁECZEK....

Zimowy marazm i beznadzieja szarych, ponurych i krótkich dni zaczęła mi już wychodzić bokiem. Postanowiłam przyśpieszyć nadejście wiosny, poprawić sobie nastrój i zmienić swoje najbliższe otoczenie czyli wystrój własnego pokoiku. Wymyśliłam więc wymianę mebli, na nieco jaśniejsze, lżejsze w swej konstrukcji i bardziej nowoczesne i funkcjonalne. Jak postanowiłam tak zrobiłam, niemalże z dnia na dzień. Nie przewidziałam tylko jednej rzeczy, że cały galimatias z wymianą, wyłączy mnie z życia "publicznego" czytaj z blogowania - na prawie 10 dni. Cóż, życie w realu jest nieprzewidywalne, nie da się tak wszystkiego zaplanować, jakby się chciało.
Wreszcie urządziłam pokój przytulnie, jasno i kolorowo. A dzisiaj od samego rana, mój pokoik upiększył synek, olbrzymim bukietem czerwonych tulipanów - toż mama, też kobieta.
Przy okazji zmian, wymyśliłam sobie kupno wałka pod głowę zamiast dotychczasowej poduszki. Chciałam również kupić maleńki dywanik pod podnóżek przy fotelu, bo stary wyrzuciłam. Tak więc wybrałam się do sklepu, w którym mogłam to wszystko kupić i oczywiście dokonałam udanych zakupów - wałek idealny, dywanik w rozmiarze i w kolorze, taki jak chciałam. Wracam więc uszczęśliwiona do domu, wysiadam z autobusu i z uśmiechem spoglądam na swoje "piękności"....o rety a gdzie mój wałek? Nie mam wałka! Głowa zaczyna pracować jak mały komputerek...obrazy przelatują szybciutko i wychwytuję moment, kiedy przy kasie płaciłam za dywanik i tam musiałam na chwilę odłożyć wałek. Yes, yes, yes mówię sobie i biegnę do autobusu, żeby wrócić do sklepu z nadzieją, że kasjerka go schowała.

Kiedy już jechałam autobusem zaczęłam mieć wątpliwości: czy na pewno przy kasie, czy kasjerka zauważyła, czy może ktoś stojący w kolejce go zabrał? Na pewno już go nie ma i nie wiem po co ja tam jadę? W pewnym momencie obrugałam samą siebie w myśli i nakazałam sobie pozytywne myślenie. Kobieto myśl na "tak" i to intensywnie, a wszystko będzie dobrze! Z tym nastawieniem dojechałam do sklepu i idę do kasy, pytam panią czy nie zauważyła po moim odejściu od kasy wałka pod głowę, bo musiałam go gdzieś położyć płacąc za dywanik? A pani na to, że jak płaciłam, to nie miałam przy sobie żadnego wałka tylko sam dywanik ( rano był niewielki ruch w sklepie i kasjerka mnie zapamiętała).No, to już byłam w domu - skoro do kasy z wałkiem nie doszłam, to musi być przy dywanach. Idę zatem do działu z dywanami i już z daleka widzę mój wałeczek, leżący sobie spokojnie na zrolowanych chodnikach. Odzyskanemu wałeczkowi obiecałam solennie, że już go nie opuszczę aż do....zniszczenia:)

Po tej przygodzie wierzę w siłę pozytywnego i intensywnego myślenia, o której to sile pisała Rhonda Byrne w książce pt. "Secret". W prostych słowach ujmę to tak: my wszyscy działamy w oparciu o jedną siłę i jedno prawo, a chodzi o przyciąganie. Myślisz negatywnie - przyciągasz negatywne zjawiska, myślisz pozytywnie - przyciągasz pozytywne zjawiska. Swoją drogą, ciekawa jestem czy w innych przypadkach też zadziała ta metoda ?