niedziela, 11 października 2009

SZALONE LATA SZEŚĆDZIESIĄTE


ZAZDROŚĆ NARZECZONEGO!

Rozmawiałam niedawno z przyjaciółką z lat szkolnych i wspominałyśmy swoje szaleństwa, zabawy, wyprawy wakacyjne autostopem, naszą beztroskę i brak jakichkolwiek zmartwień. Przypomniała nam się również przygoda jaką ona przeżyła, już po maturze, kiedy spotykała się ze swoim chłopakiem (obecnie od wielu lat mężem).
Były wakacje, piękna pogoda - ja szyk
owałam się do wyjazdu na pierwszy turnus kolonii - ona na spotkania ze swoim chłopakiem, bo niedługo miały być zaręczyny a po wakacjach ślub. Spotkałyśmy się któregoś dnia na pogaduchy i wpadło nam do głowy aby na czas wakacji pozamieniać się pierścionkami. Miałam pamiątkowy, rodzinny , który mama dostała w czasie wojny od mojego ojca - srebrny z bardzo misternie, ażurowo wykonanym i też srebrnym oczkiem - kształtem przypominał miniaturowy koszyczek, zwłaszcza kiedy się go postawiło oczkiem w dół a obrączką do góry. Ten pierścionek bardzo się podobał mojej przyjaciółce a mnie dla odmiany jej pierścionek z tombaku w kształcie ażurowej obrączki - wyglądał jak złoty. Po zamianie rozstałyśmy się prawie na miesiąc. Kiedy się spotkałyśmy po moim powrocie chciałam wymienić pierścionki aby mama się nie zorientowała, że nie mam jej pamiątki.
No i tu zaczął się dramat - przyjaciółka ze łzami w oczach powiedziała po prostu, że pierścionka nie ma. Mamie wszystko wytłumaczy i przeprosi, ale to nie jej wina, że ma takiego zazdrosnego chłopaka. Natomiast ja mogę zatrzymać jej pierścionek, bo ona nic innego nie ma.
Kiedy moja mama wróciła z pracy opowiedziała całą historię z zagubionym pierścionkiem. Jej narzeczony studiował na Politechnice i równocześnie pracował - mieszkał w tym czasie w Hotelu Robotniczym - wiadomo, że w tamtym czasie a było to w latach sześćdziesiątych, mieszkań pod wynajem nie było, a te które się trafiały, były tak drogie, że nie każdy mógł sobie na nie pozwolić. Jakoś tak dzień czy dwa po moim wyjeździe, przyjaciółka umówiła się z narzeczonym u niego w hotelu i mieli gdzieś razem wyjść. Nie poszli jednak nigdzie , bo chłopak od razu po jej przyjściu zauważył na palcu brak jego pierścionka a na miejscu tamtego całkiem inny srebrny i dosyć duży. Zaczął nerwowo wypytywać koleżankę o pochodzenie tego co ma na palcu i oczywiście, o to co zrobiła z jego pierścionkiem. Koleżanka zaczęła się z nim przekomarzać, chciała żartami rozładować napięcie, ale równocześnie babskim zwyczajem wzbudzić ociupinkę zazdrości w chłopaku. No, ale ta zazdrość przerosła jej oczekiwania - chłopak złapał nagle i niespodziewanie jej rękę zdjął pierścionek i podchodząc do okna wyrzucił go w krzaki rosnące pod hotelem. Po tym uspokajającym jego nerwy czynie,usiadł i zaczął się dopiero wsłuchiwać, w to co moja przyjaciółka mówi. Dopiero do niego dotarło co zrobił, bo przecież dobrze znał moją mamę i mnie. Przyjaciółka pogoniła go od razu do szukania pierścionka w krzakach i biedny zapewne do dzisiaj by tam szukał, gdyby nie wspaniałomyślność mojej mamy, która wybaczyła mu od razu i machnęła na pierścionek ręką. Stwierdziła przy okazji, bo bardzo lubiła moją przyjaciółkę, że nie powinna nigdy więcej poddawać takim bezsensownym próbom swojego narzeczonego.

Moja rodzinna pamiątka, leży gdzieś w krzakach do dzisiaj lub jak "kapsuła czasu" będzie kiedyś odnaleziona przez przygodnych "archeologów" w postaci dzieciaków bawiących się na łąkach albo budowniczych stawiających nowe domy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz