wtorek, 23 lutego 2010

WSPOMNIENIA - STUDENCKA BRAĆ W NATARCIU....







NIE WPUSZCZĄ DRZWIAMI, TO WEJDŹ OKNEM.

Usłyszałam ostatnio utyskiwania mojej znajomej na rozbrykaną i hałaśliwą grupę młodzieży.Myślę sobie kobieto, toż ty aż tak stara nie jesteś, abyś nie pamiętała swojego w tym wieku zachowania. Jak świat światem, młodzież zawsze różniła się swoim swobodnym i nieraz nie przemyślanym zachowaniem od ludzi dojrzałych i leciwych. Każdy młody i co tu dużo mówić, mający pstro w głowie, człowiek - uczy się życia na własnych błędach, inaczej się nie da.
Pamiętam swoje zachowanie z czasów studenckich, gdzie można by mniemać, że taka młodzież dojr
zała, powinna być nieco bardziej stonowana i myśląca odpowiedzialnie. Nic bardziej mylnego - szalone pomysły tkwią w ludziach wesołych, szczęśliwych i nie mających większych problemów. Na dodatek jakoś tak się dziwnie składa, że takie typy i charaktery przyciągają się wzajemnie.

Miałam grupę przyjaciół, z którymi doskonale się czułam, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Mieliśmy swoją ulubioną kawiarenkę, kluby studenckie i jedną parę małżeńską z asnym sublokatorskim pokoikiem. To u nich najczęściej się spotykaliśmy, kiedy chcieliśmy sobie podyskutować na tematy różne w kameralnej atmosferze, przy lampce wina lub kufelku piwka. Któregoś dnia umówiliśmy się całą paczką, że wpadamy do "X-ów" a po drodze kupujemy coś do wypicia na rozluźnienie języków.Uprzedzić przyjaciół nie mogliśmy, bo w latach 60-tych telefonów było jak na lekarstwo. Przyjeżdżamy do domku, w którym wynajmowali pokój, na parterze zresztą - dzwonimy, otwiera nam właścicielka mieszkania i po sprawdzeniu czy są w pokoju, oznajmia, że nikogo nie ma i zamyka nam drzwi przed nosem. Jeden z kolegów przytrzymał je ręką i grzecznie pyta:"czy możemy poczekać na przyjaciół w ich pokoju?" Pani odpowiedziała, że nie i zamknęła definitywnie drzwi.

Wyszliśmy na zewnątrz, a w naszych chłopakach krew się zburzyła i z ułańską fantazją postanowili nie popuścić, jeno wedrzeć się do pokoju przebojem. Rada w radę postanowiliśmy wejść do środka...oknem. Obeszliśmy dom i znaleźliśmy uchylone okno w narożnym pokoju, akurat był to pokój naszych przyjaciół. Jeden z kolegów szybko wśliznął się do środka, reszta chłopaków podsadzała nas dziewczyny i po kolei wciągali się pozostali. Rozlokowaliśmy się wygodnie, z szafek powędrowały na stół naczynia i coś do jedzenia, rozlaliśmy do lampek winko i cichutko rozmawiając czekamy aż przyjdą nasi przyjaciele. Nie wiem jak długo byśmy tam siedzieli, gdyby nie rozpierała nas energia i wzrastający z każdym łykiem wina - humor. Tak nas ta sytuacja i własna przebiegłość bawiła, że śmiechy były coraz głośniejsze, a gwar jak na dworcu Centralnym.


W pewnym momencie drzwi się otwierają i staje w nich właścicielka domku ze szczotką w ręku. Oczy wielkie jak spodki, a na twarzy wściekłość - kiedy nas zobaczyła nie mogła słowa z siebie wykrztusić. Po chwili się opanowała i stanowczym głosem kazała nam natychmiast opuścić jej dom. Wtedy już nam nie było do śmiechu, pokornie i potulnie wyszliśmy. Postanowiliśmy resztę wieczoru przegadać w naszej kawiarence, oczywiście tematem nr 1 opowiadanym naszym znajomym, był "skok na sublokatorski pokój".
W efekcie naszego nie przemyślanego wybryku, przyjaciele stracili mieszkanie, bo pani im wypowiedziała wynajem. Przenieśli się do
maleńkiego mieszkanka w blokach, stwierdzili z humorem, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nasza przyjaźń nie ucierpiała w żaden sposób i trwa do dzisiaj.


Nieraz wspominamy z przyjaciółką tamte czasy i nasze szalone pomysły, były może impulsywne, nie do końca przemyślane ale nie wynikały ze złej woli. Nikomu z nas nie przyszło do głowy aby kogokolwiek skrzywdzić, zrobić coś przykrego, dokuczyć - nie,to się działo na zasadzie świetnej zabawy.





14 komentarzy:

  1. Chyba każdy z nas ma takie wspomnienia.Ja pamiętam jedno z czasów szkolnych.Wtedy strasznie to przeżywałam a dzisiaj śmieję się z tego i uważam ,że życie bez takich wspomnień byłoby ubogie.Jestem tolerancyjna w stosunku do młodzieży ale.....nie toleruję chamstwa,cwaniactwa i "bluzgania".Uszy mi więdną na przystankach

    OdpowiedzUsuń
  2. ech..to były piekne czasy :-))) moze też pogrzebie we wspomnieniach, w starych zdjęciach. dziękuje! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybryki młodzieży były, są i będą ale masz Aszko rację - nie można się pogodzić z zachowaniem niektórych młodych ludzi w dzisiejszych czasach. Mam na myśli przemoc,wulgaryzmy i wandalizm - to straszne, że ci młodzi ludzie nie mają żadnych zainteresowań i zajęć, żadnych autorytetów...no i robią, to co robią. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szukaj kochana a na pewno wygrzebiesz z pamięci niejeden figiel, psotę czy wybryk - zdjęcia też dużo przypominają. Dzięki Elfko za wizytę, pozdrawiam i miłego dnia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci Graszko za wspaniale opisane wspomnienia:).Wyciagaj ich z zakamarków pamięci jak najwięcej bo są tego warte.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, też niejedno się pamięta:) Szkoda, że niektórym pamięć szwankuje i tylko na młodych narzekają. Z drugiej strony to, o czym wspomniałyście, czyli chamstwo i wulgaryzmy, brak szacunku-tego jest zdecydowanie za dużo i "za naszych czasów" nie do pomyślenia. Przygoda okienna cudna!!!
    Buziaczki Kochana***

    OdpowiedzUsuń
  7. Często otwierają mi się szufladki pamięci w zetknięciu z jakąś aktualną sytuacją.Nie ma nic na zawołanie, tak jakoś dziwnie działa ten ludzki mózg - wszystkie wspomnienia wyskakują na zasadzie skojarzeń. Cieszę się Anulo, że ja jeszcze tyle różności pamiętam. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko zgadzam się z Tobą w zupełności - wiele osób zgodnie z przysłowiem:"Nie pamięta wół jak cielęciem był" - niepotrzebnie wymazuje z pamięci swoje młodzieńcze zachowania, a to takie przecież urocze. Pozdrawiam Cię cieplutko i częstuję poranną kawką.

    OdpowiedzUsuń
  9. To były piękne dni,poprostu piekne dni(...)-i tyle niezapomnianych chwil dzięki czemu mamy miłe wspomnienia, bez których byłoby szaro:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję Ci moja droga za odwiedziny i milutkie słowa, bo są samą prawdą - bo cóż warte byłoby życie beż wspomnień. Nie "przemijaj" liczę na Twoje "powroty" i zapraszam na aromatyczną kawkę. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle barwnie i ciekawie opisane wspomnienia. A może byś tak książkę popełniła?... Pozdrawiam serdecznie i porannie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ula - rozumiem, że Ty już coś podobnego zrobiłaś. Twoje wspomnienia i bardzo ciekawy styl pisania predestynuje Cię do popełnienia, jak mówisz wspaniałej książki! A mnie już wcześniej namawiała do tego wnuczka - myślę jednak, że zbieranie wspomnień na blogu bardziej mnie fascynuje. Dzięki Ci za milutkie słowa i odwiedziny w saloniku, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Grażynko, zmobilizuj się do napisania książki. Blog swoją drogę, tez przynosi satysfakcję, ale gdybyś Ty widziała radość mojej Mamy!
    P.S. Kiedy nieraz słucham, jakie numery wycinali moi rodzice, to dochodzę do wniosku, że ja byłam bardzo grzeczną dziewczynką. A lata 60-te musiały być wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  14. Marzyniu nie kuś, nie kuś...bo ulegnę:):):)Kochana, mama Twoja ma rację, to były czasy o których nie tak łatwo zapomnieć.Poza tym widzę, że z Twojej mamy też była figlarka, bardzo się cieszę,bo to moja bratnia dusza. Pozdrawiam Was serdecznie i dla mamy specjalne buziaczki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń