- MAMUSIU, A GDZIE POZNAŁAŚ TATUSIA?
Staram się, w chwilach zadumy i refleksji nad przeszłością, nie popadać w stan graniczący z depresją, rozczulać się nad sobą i lżyć los za jego skąpstwo i zabranie, darowanej wcześniej, wielkiej miłości. Wybrałam drogę trudną, ciernistą z wybojami, ale jakże bezpieczną i szczęśliwą dla mnie i mojej rodziny.Byłam i jestem kobietą niezależną, odporną i przebojową - spokój wewnętrzny i psychiczna równowaga, spotęgowane poczuciem humoru, dają mi w efekcie odwagę do zmierzenia się ze starością. Ale nie o niej chcę pisać. Chciałabym przytoczyć naszą rodzinną anegdotę, bo historia sprzed lat, właśnie do takiej rangi urosła.
Mój syn, kiedy był mały, często zadawał pytanie, bo jakoś nie mógł pojąć odpowiedzi. A pytał: - mamusiu a gdzie poznałaś tatusia?
Odpowiedź była niezmiennie taka sama: - w wannie...Dopiero jak podrósł i był w stanie cierpliwie i ze zrozumieniem wysłuchać, opowiadaliśmy mu naszą historię poznania.
Było gorące lato - w domu remont łazienki, a ja szykowałam się na wieczorne spotkanie z przyjaciółmi. Wymyśliłam więc,że podjadę do zamężnej już przyjaciółki i u niej się wykąpię. Kiedy do niej przyjechałam okazało się, że mają gościa, kolegę z Instytutu i opracowują jakieś projekty. Koleżanka nas przedstawiła a moje oczy nieomal wyszły z orbit a serce waliło tak, jakbym przed chwilą przebiegła 100 m na czas! Chłopak niesamowicie przystojny, rozbrajający uśmiech, piękny melodyjny i głęboki głos i to coś ....coś ujmującego, w oku sztubacki chochlik i przekora - całość mną zawładnęła! Już wiedziałam, że mój ci on...i basta. Po chwili luźnej rozmowy, przysiadł do projektu i pyta: "Ciekawi mnie czy jesteś tak mądra jak ładna - powiedz jak się pisze "sfazowany" przez "z" czy przez "s" na początku wyrazu?" Bez namysłu odpowiedziałam: - przez "s" oczywiście a pan inżynier nie wie, to wstyd! No i się zaczęła się gorąca dyskusja na tematy różne, mnóstwo śmiechu i humoru. W którymś momencie oświadczyłam, że właściwie muszę iść do łazienki, bo przecież przyszłam się wykąpać, a wieczorem mam spotkanie. Poszłam a przez drzwi słyszę co rusz pytanie: - a może ci umyć plecy, a może ci wyregulować wodę, nie zamykaj drzwi bo możesz zasłabnąć i tak w kółko. Oczywiście drzwi zamknęłam na kluczyk-zasuwkę i weszłam do wanny. Woda czysta, przezroczysta - nie było wtedy płynów do kąpieli - leżę sobie wygodnie i pewna, że nikt tu nie wejdzie, prowadzę prowokacyjną z nim rozmowę. W pewnym momencie słyszę jakieś skrobanie pod klamką i tłumiony śmiech w korytarzu. Pytam koleżankę co się dzieje, a ona że nic takiego i dalej się śmieje. Nagle drzwi się otwierają i w progu staje, ze śrubokrętem w ręku i szerokim uśmiechem na ustach "moje cudo"! Zbaraniałam całkowicie i nie wiedziałam co mam z sobą zrobić, jak się zasłaniać, ręce dwie a miejsc do ukrycia trochę więcej, szalałam w tej przezroczystej wodzie i już mi nie było do śmiechu. Chłopisko wielkie, ledwie się mieściło w futrynie, powstrzymując śmiech, powiada:"teraz przynajmniej wiem z kim mi się przyjdzie borykać w życiu. Mogę powiedzieć, że znam całą nagą prawdę o tobie i to mi się bardzo podoba." Przez wiele lat wspominaliśmy tę przygodę, a łazienka była naszym szczególnym i bardzo osobistym miejscem w domu. Historia naszego bądź co bądź oryginalnego i dosyć intymnego poznania była w rodzinie opowiadana jako anegdota.
Wspominając męża i jego fizjonomię - widzę naszego byłego Mistrza Olimpijskiego, kulomiota - Władysława Komara. Byli tak do siebie podobni, że obcy ludzie zaczepiali go na ulicy i gratulowali z różnych okazji, nawet za role jakie grał Komar w filmach.
Bardzo miła ta opowieść. A więc jednak bywa miłość od pierwszego spojrzenia. Widać z tego, że ta "naga prawda" była wielce ponętna.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Świetna historia .
OdpowiedzUsuńAmor nie próżnował chyba ,pozdrawiam
Grażynko, kochana - uśmiałam się serdecznie! To się nazywa miłość!! Moc uścisków!!
OdpowiedzUsuńAnabell - właśnie dlatego wolę wspominać przyjemne chwile z przeszłości, bo one powinny dominować nad rozpaczą i bólem. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńKundziu - dzięki za tego Amora:) To fakt, że nieraz sama się zastanawiam, czy remont w łazience i kąpiel u koleżanki, to przeznaczenie losu? Pozdrawiam cieplutko i cieszę się, że powoli wracasz do kolorów!
OdpowiedzUsuńEmade, masz rację, kiedy się tak nad tą przygodą zastanowię, to myślę, że chyba nie ma dziewczyny, która poznałaby chłopaka w wannie:))) Buziaczki dla Ciebie i moc serdeczności.
OdpowiedzUsuńAle historia, jak z filmu! Miał facet fantazję :-)
OdpowiedzUsuńKomar był bardzo przystojny, ciesze się, że spotkałaś takiego mężczyznę i niech łepki nie myślą, że jak ktoś jest babcią, to poznał męża w kościele!
Piękna i romantyczna historia .Przyjemne wspomnienie,łaskoczące serducho. Grażynko z Twoim poczuciem humoru byłaś zapewne gwiazdką w towarztstwie.
OdpowiedzUsuńBuziaki
ew
Marzyniu, jesteś kochanie niezrównana w podejściu do tematu! Rozbawiłaś mnie setnie tym określeniem "łepki" i "poznanym w kościele" - o mało się nie oplułam, wybuchając śmiechem:)))W mojej szalonej młodości, kościół był od wielkiego dzwonu czyli od święta. Dobrze wiesz, że babcie kiedyś były młode, choć nie wszystkie szalone...A Komar faktycznie w tym czasie był na topie - a obydwaj byli z ułańską fantazją! Buziaczki Ci przesyłam i wielki uśmiech!
OdpowiedzUsuńEwuś, kochanie może gwiazdą to nie, ale bardzo lubiłam..."skromnie błyszczeć":))) Staram się Ewuniu przywoływać w pamięci różne fajne fragmenty z życia, nawet w taki czas wolę coś miłego niż rozpacz i żal.Pozdrawiam Cię serdecznie i buziole przesyłam.
OdpowiedzUsuńŚwietna historia!!!
OdpowiedzUsuńJak Twoje dolegliwości-mam nadzieję,że już minęły.To jest paskudztwo.
Pozdrawiam cieplutko
Aszko, dzięki kochanie za troskę - tak już spokojnie mogę chodzić i siedzieć. Trzymało mnie jednak ponad tydzień - dobre leki i leżenie, to już sukces. Pozdrawiam i buziaczki przesyłam.
OdpowiedzUsuńFantastyczna opowieść. Uroniłam łzę i uśmiechnęłam się. Kurcze, miałaś szczęście w życiu.Już wtedy wiedział,że będziecie się razem borykać?
OdpowiedzUsuńRomantyczne to. Piękne.
Kasieńko sama widzisz, że wspomnienia i to te najmilsze, to fajna rzecz - póki pamięć jeszcze funkcjonuje, to trzeba wszystko zapisać:)))Nie zapomina się też tych bardzo przykrych momentów, one gdzieś w człowieku tkwią...ale po co wałkować to co niemiłe? A powiem Ci kochanie, że "fortuna kołem się toczy" - raz jest pięknie a innym razem tragicznie, ot takie nasze życie. Buziaczki przesyłam i zdrówka życzę w tę zmienną pogodę,pa.
OdpowiedzUsuńWspomnienia są ważne ale życ nimi nie można. Czasem jak tak myślę to wydaje mi sie ze miałam dobre dzieciństwo a innym razem,że niezbyt dobre.
OdpowiedzUsuńTak jak i reszte życia.
O , nie ! dla niego siarczysty policzek ( nawet jeśli zakochałabym się od pierwszego wejrzenia ) dla koleżanki łomot mokrym ręcznikiem :) .
OdpowiedzUsuńpatrzeć, jak facet włamuje się do łazienki , gdzie jest moja naga koleżanka i śmiać się z tego ? :/ zaufanie spada do zera.
to tak hipotetycznie , wszak nie uderzyłam jeszcze nawet osób , które mnie uderzyły. zdarzało się tak w dzieciństwie , na podwórku :)
przypomniałaś mi tym opowiadaniem podobne wdarzenie w moim życiu, jak będę zdrowsza ,to może opiszę na moim blogasie.
podziwiam mufki, eleganckie, tylko kto teraz nosi mufki?
ja muszę mieć ręce wolne, zawsze można złapać się czegoś ,idąc np po schodach, a tak zaskoczenie i rozbity nos, oby tylko nos :)
pozdrawiam i macham łapkmi :)
Niezbadane są koleje ludzkich los.ów Grażynko.I pamiętaj,że byłaś bardzo szczęśliwa.To bardzo ładne wspomnienie.Żałuje,że ja nie ma takich co do mojego nieżyjacego męża.Został tylko niesmak,że "TO" mnie spotkało. I satysfakcja z własnej niezłomnej woli,że wytrwałam do końca.Mam nadzieje,ze będzie mi to policzone :)Przesyłam gorące uściski.
OdpowiedzUsuńKasiu masz rację - wspomnieniami żyć nie można, ale nie należy zapominać o przeszłości. Może nie zawsze była różowa, ale jednak przeważały w tamtym życiu dobre chwile i te należy hołubić.A życie toczy się dalej i powinniśmy myśleć o przyszłości. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńDi, i co ja bym biedna zrobiła, kiedy jeszcze przez jakiś czas...musiałam korzystać z jej łazienki?:))) Poza tym moja przekorna natura i podpuszczający sposób rozmowy przez zamknięte drzwi, były przyczynkiem do ich otwarcia, no bo jak facet...może stać za drzwiami pokornie, kiedy dziewczę się z niego nabija? Dobrze, że napisałaś hipotetycznie...:)))
OdpowiedzUsuńA co do mufek, to chcę je propagować na srogą zimę - nie przewrócisz się z mufką na sznureczku i rączki też łatwo wyjąć. Torebkę przewieszasz przez ramię, ręce odziane w rękawiczki i dodatkowo ogrzewacz wisi na szyi, w mroźne wieczory jak znalazł. Jedna mufka moja, druga synowej a trzecia dla koleżanki - skończyło mi się futerko i nie wiem jakie dokupić żeby jeszcze uszyć na zamówienie. Pozdrawiam Cię moja droga i zdrówka życzę, dbaj o siebie, buziole przesyłam.
Gosiu kochanie powiem Ci, że dlatego właśnie, że nie miałam pewności co do spokojnego życia z kim innym, to nie zdecydowałam się na żaden związek. Zawsze porównywałam nowo poznanego z moim mężem i zawsze wypadał na niekorzyść - taki drugi egzemplarz już się nie trafił. Pozdrawiam cieplutko i serdecznie.
OdpowiedzUsuńI tak od razu wiedziałaś? Czułaś to, ze to ON? Pytam, bo ja tak miałam!
OdpowiedzUsuńAga - jak Ty mnie rozumiesz, właśnie o to chodzi, że wiedziałam:) Ktoś już raz powiedział, że kobiety wybierają sobie mężów....i chyba coś w tym jest.Pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko.
OdpowiedzUsuńTo już kolejny mój komentarz pod tym postem - wszystkie poprzednie znknęły w wirtualnym świecie. Ale jestem uparta, może teraz się uda. Czytałam jak powieść, uśmiałam się setnie - może masz więcej takich anegdot. Książka byłaby wspaniała. Pozdrawiam - Gabrysia
OdpowiedzUsuńOj, Gabryniu tak mi Ciebie właśnie brakowało, trochę mi się smutno zrobiło...bo nie wiedziałam, co się dzieje z Tobą? Teraz mi kamień z serca spadł, jak wiem, że to blogger szaleje...a nie Ty:)))Kochana mam jeszcze trochę, bo barwne życie miałam...choć nie wszystko się nadaje do pisania:)))No, może jeszcze kilka momentów opiszę...Pozdrawiam i buziaczki przesyłam.
OdpowiedzUsuńGraszo! Bardzo ciekawa historia poznania tego jedynego! Masz naprawdę cudowne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię do Ciebie zaglądać bo
zawsze wyczytam coś co wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Pozdrawiam:)
Danusiu cieszę się, że wpadłaś do mnie na kawkę:) Kochanie staram się przypominać sobie te właśnie przygody, które są miłe, wesołe i nietypowe...o innych przykrych przeżyciach staram się nie myśleć. Wiadomo, że przeszłości nie zmienię, więc przynajmniej dla potomnych niech zostaną zapisane te z uśmiechem! Pozdrawiam Cię serdecznie i weekendowo!Pa.
OdpowiedzUsuń