piątek, 25 marca 2011

MATKA - "SADYSTKA"....POPARZONY PALUSZEK:)))

Ostatnio, jedna z moich koleżanek blogowych, zażartowała: "napisz coś bardziej pikantnego...":))) Pomyślałam, czemu nie? Pikantnych blogów, w całym tego słowa znaczeniu, jest sporo, więc napiszę "pikantnie" inaczej:))) W każdym bądź razie będzie gorąco, sycząco i wychowawczo:) Trochę "grozy" i pomysłu na przeciwdziałanie, strasznym w skutkach, poparzeniom dzieci.  Oto JA znaleziona w necie:

 Matka Polka z lat 70-tych, zapracowana...ale myśląca o wychowaniu i bezpieczeństwie własnego dziecka.
Mój synek w wieku 4 lat, był dzieckiem niezwykle ruchliwym i wścibskim. Najbardziej lubił towarzyszyć mi przy gotowaniu, prasowaniu, odkurzaniu...i praniu w pralce "Frani"(kto ją jeszcze pamięta?). Ponieważ mieszkaliśmy w malutkiej kawalerce, wszędzie było ciasno i dla małego dziecka niebezpiecznie. Kiedy było to możliwe, to starałam się wszystkie "gorące" prace wykonywać w czasie nieobecności moich chłopaków . Natomiast najgorszą udręką były chwile, gdy musiałam gotować lub prasować, męża nie było w domu, a syn chodził za mną krok w krok. Nie pomagały ani prośby ani groźby, on musiał niemalże wszystkiego dotknąć i sprawdzić, czy faktycznie mama mówi prawdę...taka natura dziecka. Bałam się ciągle, że się poparzy w kuchni wrzątkiem, że żelazko spadnie mu na buzię i porani, że wpadnie do gorącej wody w pralce, bo jego fascynacja wirującymi kolorami w tej odkrytej "Frani", była przeogromna!





Długo myślałam nad sposobem zniechęcenia, tej małej "pchełki",do zbliżania się i wchodzenia w strefę zakazaną:))) Wreszcie wpadłam na pomysł....sprawienia bolesnej "przyjemności" pod kontrolą! W czasie prasowania, kiedy Mak bezustannie podchodził mi pod deskę i nie słuchał moich ostrzeżeń, mówię:"chcesz synku sprawdzić jak gorące jest żelazko?" Buzia mu się roześmiała od ucha do ucha i mówi: "mogę dotknąć? Pozwolisz mi?" Mówię: "oczywiście, tylko pamiętaj, że będzie bolało, bo gorąco sprawia ból!" 
 
 










Wielce dumny z uzyskania zezwolenia na eksperyment wystawił rączkę, a ja wzięłam jeden paluszek i dotknęłam go gorącym żelazkiem. W pierwszym momencie wybałuszył oczka, a za chwilę rozpłakał się...na palcu został czerwony ślad. Była to lekcja wychowawczo-naukowa...moje dziecko poznało, na własnej skórze, prawa fizyki i przekonało się, że rodzicom trzeba wierzyć i ich słuchać. Nigdy więcej nie podchodził  tam gdzie było "gorące", albo pytał czy może, bo nie chce się poparzyć. 


Paluszek szybko się zagoił, ale moje dziecko długo pamiętało co znaczy poparzyć się. Widziałam w przychodni wiele dzieci poparzonych wrzątkiem, olejem ze smażonych kotletów, czy mlekiem z kipiącego garnka. Wiem, że kiedyś nie było ani "Superniani", ani tylu książek dotyczących wychowywania dzieci, ani żadnych pouczających rodziców audycji czy w radio czy telewizji, ale nasze dzieci były wychowywane z wielką troską, miłością i własnym pomysłem na kształtowanie postaw, zasad, kultury i moralności.
Tak sobie myślę,co pozostało w pamięci mojego, dorosłego już dziecka ? Czy "Matka-sadystka", która z premedytacją i pod kontrolą poparzyła mu paluszek, czy mamusia, która go uchroniła przed gorszymi w skutkach poparzeniami? Muszę go kiedyś o to zapytać.

 Zdjęcie z netu - ogólnie dostępne.

10 komentarzy:

  1. of graszka mysle ze to dobra lekcja byla.troszke pobolalo i przestalo,ale za to ostrzezenie przez goracym na cale zycie.mialam to samo z Maya koniecznie chaciala dotknac.jednak nie pozwolilam ,ale jakos tak doskoczyla i musiala sprobowac.teraz wie ze niewolno jak mowie ze gorace.i odchodzi.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj,Franie i te zelazka pamietam dobrze, byly tez w moim domu.
    Ja sama jako dziecko sparzylam sie takim wlasnie zelazkiem i byla to dla mnie najlepsza nauczka do konca zycia aby trzymac sie od "tego" z daleka.
    Wiec Twoj syn mial tez dobra nauczke i to na pewno podzialalo, tak jak u mnie. Ustrzeglas go tym samym przed moze czyms znacznie gorszym?!
    Pozdrawiam serdecznie.

    P:S: O konkursie pamietam i jak tylko znajde chwilke czasu, bo kiepsko jakos z tym czasem ostatnio, to sie odezwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tą metodę :) Moją corke tak nauczyłam co to gorące , pozwolilam dotknąć gorącą szklankę, myślałam że mnie teściowa udusi;) Uznała ,ze jestem potworem. Niestety ta sztuka nie udala sie z moim synkiem , poparzył się bardzo poważnie kiedy byliśmy u znajomej i ta zalewała kawę.Mały podbiegł i wylał na siebie zawartość. Całe szczęście dzis już prawie nie ma śladu .... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Super metoda :) i widać, że skuteczna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Halinko, powiem Ci, że dzisiaj gdyby syn się poskarżył, to pewnikiem bym wylądowała w "ciupie":))) Nie dość, że nie można dyscyplinować klapsem, to cóż dopiero poparzyć dziecko z premedytacją:))) Wyrósł jednak zdrowy i bez zwichrowanej psychiki:))) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Amelio, kochanie będziesz miała czas, to napiszesz, nie martw się...mam dużo wolnego czasu, poczekam:))) Masz rację, że lepiej pod kontrolą niż później rozpaczać, bo się nie dopilnowało i nie zapobiegło...jakiejś tragedii. Zobacz sama, każdy się uczy na własnych błędach, ciekawa jestem jak bardzo się poparzyłaś? Mam nadzieję, że ślad nie został! Pozdrawiam Cię serdecznie i wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesiu, sama widzisz, że nieraz trzeba wcześniej reagować...a nieraz jest za późno. Dzieci się uczą na własnych błędach, ale szkoda, że bidulek musiał tak bardzo cierpieć:(((( Kochanie widzę, że mądra i przewidująca z Ciebie dziewczyna, na pewno poradzisz sobie z dziećmi i w przyszłości, bo troska matki jest bardzo wyczuwalna przez dziecko. Pozdrawiam Cię serdecznie i buziaczki przesyłam oraz ucałowania dla Twoich "skarbów"!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Halinko, nie besztaj Niesi, bo to mądra dziewczyna a nie "sadystka"...jak ja:)))Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jagna, wszystko przed Tobą:))) Metody tego typu, chyba dzisiaj nie do zastosowania, bo można wpaść w pułapkę przepisów:)))Nawet klaps jest karalny...tylko jak te dzieci dyscyplinować? Pozdrawiam serdecznie i buziaczki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń