
Świąteczny nastrój za nami, ale nie tak całkiem do końca, bo zostało w lodówce sporo zapasów:) W czasie wieczerzy wigilijnej snuliśmy opowieści o czasach mojego dzieciństwa, dzieci wspominały swoje świąteczne przygody i to, że nie w każde święta było tak pięknie: śnieg, mróz i słońce. W drugi dzień świąt zaprosiłam na obiad moje przyjaciółki i gawędząc o sprawach aktualnych, snułyśmy również wspomnienia z dzieciństwa.
Przypomniały mi się święta, kiedy takimi saniami jeździliśmy do kościoła:

Na koźle siedział woźnica a nas opatulano kocami i pod nogi ciocia wkładała gorące kamienie przykryte jakimś kawałkiem futra. Zimy były mroźne i słoneczne, jazda przez pola i lasy - kawał drogi do kościoła. Siedzieliśmy zbici w gromadkę, żeby nam było cieplej a i tak śnieg spod kopyt końskich smagał nas po twarzach. Do dziś pamiętam to specyficzne skrzypienie sanek na śniegu i obłoki pary wydobywające się z końskich chrap.
W czasie wolnym od posiłków - wujcio organizował nam kuligi...oj, co to była za frajda! Do dużych sań zaprzężonych w dwa konie doczepiano kilka małych saneczek, zbiegały się dzieci z okolicznych domów i była nas spora gromadka chętnych do zabawy. Na koźle dużych sań siedział woźnica i w kolejności od najstarszych do najmłodszych lokowaliśmy się na saneczkach - z ostatnim maluchem zawsze siadał wujcio! To on odpowiadał za wszystkie dzieci i miał tę czeredę na oku. Wiadomo, że nie raz i nie dwa sanki się wywróciły i dzieciaki spadały...ale w głęboki śnieg, na polu lub leśnym dukcie, bezpiecznie.
Zdaję sobie sprawę, że w tamtych czasach nie było nawet możliwości wyjechania na drogę publiczną, bo i po co kiedy tyle połaci pól było dookoła i wspaniałe lasy.
Wspominam o tych naszych kuligach, bo strasznie przeżywałyśmy z przyjaciółkami, rozmawiając w drugi dzień świąt, o wydarzeniach jakie miały miejsce w ostatnich dniach - śmierć i poturbowanie dzieci na drodze w czasie sanny...Nie chcę ani potępiać ani krytykować ojców tych dzieci. Oni i tak przeżywają wstrząs i gehennę, nic już nie będzie dla nich takie jak przed wypadkiem - sumienie nie pozwoli im żyć spokojnie.
Właśnie te wypadki spowodowały, że dyskutowałyśmy na okoliczność zmian jakie zachodzą w naszym życiu codziennym. W jakim tempie przybywa na drogach różnego rodzaju pojazdów, jak te drogi nam się kurczą, jak nie mamy swobodnego dostępu do lasów, łąk i pól...bo wszystko jest ogrodzone, zamknięte,czyjaś własność, więc nie można korzystać z tych wolnych przestrzeni. Pozostają tylko państwowe czyli nas wszystkich drogi, ale one nie mogą służyć jako place zabaw! Zima, to dla dzieci wspaniały okres do zabaw i szaleństw na śniegu...ale nie dla wszystkich i nie wszędzie. Sanna - hosanna...na polskich drogach!

