czwartek, 8 września 2011

OPIEKA NAD WNUKAMI - "CO TO JEST WYMIĘ?"



Ciekawa nazwa tego "instrumentu" krowiego i nie tylko - może być pisane "wymię", jak i fonetycznie wypowiedziane "w...ymię..."czyli z pisowni "w imię..."
Przypomniałam sobie właśnie historyjkę, opowiedzianą przez moją przyjaciółkę. W czasie wakacji opiekowała się swoimi wnukami, a ma ich troje. Dziewczynka prawie siedmioletnia, bardzo dociekliwa, z umysłem analitycznym, sceptyczka z natury...miała problem dręczący ją od jakiegoś czasu. Kiedy zostały same z moją przyjaciółką, mała mówi:
- Babciu, wytłumacz mi, bo rodzice nie chcą mi odpowiedzieć, co to jest wymię?
- Kochanie, to jest krowi cycuszek, którym krówka karmi swoje dzieci. Z niego ściąga się też mleczko dla ludzi.
- Babciu a czy mąż krówki też ma wymię?
- Nie, skądże....przecież tatusiowie nie karmią dzieci.
- Masz rację, to ja wiem...tylko nie rozumiem dlaczego w kościele i na religii ksiądz ciągle mówi: "W...ymię Ojca..."



 

26 komentarzy:

  1. Graszko, świetne. Synek koleżanki w podstawówce, we wszystkich wyrazach kończących się "i" pisał "y", twierdząc,że pani tak dyktuje.Sprawa się wyjaśniła na pierwszej wywiadówce."Pani od polskiego" mówiła
    -nogy, stogy, kroky... Rodzice spowodowali, że ją dość szybko zwolnili.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. moja znajoma z Sochaczewa mówi na bukiet - buket , a chyba to jest chiba , a najbardziej to mnie wkurza kiedy dziennikarz mówi; majo, dajo , przyjmujo , człowiekowi ze wsi można darować, ale nie dziennikarzowi Polakowi :D..ale co tam są większe problemy na tym świecie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahhahaha.Świetna historyjka.Moja córka gdy była mała...idziemy przez wieś, przed nami kobieta prowadzi krowę.
    -Mama, co ta krowa tam ma?
    -Gdzie córko?
    -No tam, w dupie!

    Ręce mi odpadły i nogi, ale dziecku wytłumaczyłam.Chodziło o wymiona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się uśmiałam. Świetna historyjka.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anabell powiem Ci, że nasza mowa jest bardzo łatwa, gorzej z pisownią...ale wymowa jest fatalna. Wiele osób ma naleciałości regionalne, gwarowe i nie potrafią się przestawić na ten język literacki. Tylko, że od nauczycieli wymaga się dużo więcej niż od gospodyni domowej.Pozdrawiam cieplutko i całuska przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Di, celna uwaga jak chodzi o dziennikarzy, polityków i nauczycieli, to wymogi są nieco inne. Gospodyni domowa może sobie używać naleciałości gwarowych i nie dbać o wymowę, to nawet fajnie brzmi, tak swojsko...Mnie bardzo ubawiła tak historyjka, bo dziecięce skojarzenia są na prawdę niesamowite. Pozdrawiam Cię cieplutko i przesyłam buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu świetne...a co dzieci mogą wiedzieć na temat wszystkich wystających i wiszących części ciała zwierząt? Dopiero jak z bliska zobaczą, to się interesują:)))Pozdrawiam i buziole ślę!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gabryniu mnie też bardzo ta historyjka rozbawiła:)))Sama powiedz, dzieci jednak są niesamowite. Pozdrawiam Cię cieplutko i buziole przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Haaa haaa haaa
    Dzieciaki są rewelacyjne
    Buziaki Graziu

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj uśmiałam się :)
    bardzo rezolutna młoda dama :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Grażuś masz rację...dzieciaki mają wiele kłopotów ze zrozumieniem mowy dorosłych:))))Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i cieplutko, buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Agnisiu kochanie witam Cię po długiej nieobecności. Masz rację z dziecięcymi skojarzeniami bywa różnie...a nade wszystko wesoło:)))) Mam zamiar dzisiaj wpaść do Ciebie na kawkę...do zobaczenia. BUZIACZKI !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie mam wnuków ale często przyjeżdżają córki mojego brata, cały dom musi być przygotowany na bardzo dziwne pytania. Bardzo się cieszę że wróciłaś do pisania bloga.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Reniu witam Cię cieplutko i dziękuję za pamięć i odwiedziny. Masz rację przy dzieciach, tak na prawdę nigdy nie wiadomo czego się spodziewać:D Pozdrawiam cieplutko i buziola przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, takich historyjek każda z nas moze mnóstwo przytoczyć. Najlepsze jest to,że dzieci są bystrymi obserwatorami i mają trafne i dosadne spostrzezenia.Z czasem je psujemy. Przestają być szczere, otwarte i bezpośrednie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kasieńko masz rację, dlatego niektóre powiedzonka warto zapisać na wiecznej rzeczy pamiątkę....Kiedyś były "Humory z zeszytów szkolnych", teraz już nie ma, więc zapisujmy :))) Pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bomba. Uśmiałam się serdecznie.
    Pozdrawiam Graszko!

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj popłakałam się ze śmiechu....dobreeee.. :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  19. Patswa dzięki Ci za miłe słowa i za odwiedziny. Wybacz, że dopiero teraz odpowiadam...ale choroba mnie wyeliminowała ze stałego kontaktu z koleżankami blogowymi. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Monisiu dzięki za odwiedziny....tak dawno się nie "widziałyśmy" na blogowych salonach, że strach:))) Mam nadzieję, że już po mojej niespodziewanej chorobie, wrócę do stałego pobytu i pisania oraz czytania. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  21. Joasiu rozbroiłaś mnie dokładnie:))) Bardzo się cieszę, kiedy mogę wywołać uśmiech u przyjaciół...chociażby przez takie dziecięce powiedzonka:))) Pozdrawiam Cię serdecznie i buziaczki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Autentyk? Warte rozpowszechnienia :))))))

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Aguniu po długiej mojej nieobecności! Skarbie, to autentyk...kiedyś były w "Przekroju" rubryki z tego typu humorem, teraz już nie ma, a szkoda. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i buziola przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Był też tygodnik "Kobieta i życie" a na ostatniej stronie rubryka pt. satyra w krótkich majteczkach... Pozdrawiam Aajek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Aajku! Dzięki za przypomnienie...masz rację, w tym tygodniku były świetne humorki...dzieci są do bólu szczere, a skojarzenia mają nader swoiste:))) Pozdrawiam również bardzo serdecznie!

      Usuń