WALKA Z "GENEM", TO WALKA Z WIATRAKAMI. Przysłowia są mądrością narodów, a jedno z nich mówi: "Czego się Jaś nie nauczy, to i Jan nie będzie umiał" albo takie :"Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym..." - byłoby to może zgodne z prawdą, ale nie do końca. Zastanawiałam się nieraz, jak to się dzieje, że w jednej rodzinie gdzie jest przynajmniej dwoje dzieci - tak samo wychowywanych, jednakowo traktowanych i mocno kochanych - jedno jest spokojne, posłuszne, uczące się w mig wszystkiego, a drugie niepokorne, krnąbrne, nie chcące nawet przyswoić sobie podstawowych zasad wpajanych przez rodziców, że nie wspomnę o nauce. Jedno jest pedantyczne a drugie bałaganiarskie i niszczycielskie. No, i tu uzupełniająco do przysłowia, wkracza nauka - wyjaśniając na ile człowiek jest zależny od wychowania, wzorców wyniesionych z domu, środowiska w jakim przebywa, a na ile jest zależny od..."genów". Właśnie geny znacząco wpływają na naszą osobowość i niektóre cechy charakteru. Według badaczy, geny w około 40-60% mają wpływ na nasze zachowanie i charakter - jest to dosyć wysoki wskaźnik. A co ciekawe za materiał genetyczny odpowiedzialne są chromosomy - zawierające czynniki dziedziczenia. Ponieważ jestem pedantyczna, uważałam, że będę w stanie nauczyć swoje dziecko porządku, czystości i zachowania jakiegoś ładu w pokoiku i wśród jego zabawek, a nawet zwykłego sprzątania po sobie chociażby naczyń po jedzeniu. Kiedy był malutki i chodził do przedszkola, to wiedział, że ubranka przed spaniem składa się w kosteczkę i robił to przykładnie, jak na niego patrzyłam - wystarczyło odwrócić głowę, żeby tylko ta część garderoby leżąca na wierzchu była złożona, a reszta ...szkoda mówić. Nie pomagały prośby, groźby i inne zachęty, ani wspólne sprzątanie czy odnoszenie naczyń do zlewu po posiłkach. Wszystkie te czynności wykonywał tylko pod moim okiem i na moją prośbę - nigdy nie miał odruchu ani chęci sprzątania z własnej woli - on się dobrze czuł w tym swoim bałaganie i już. Moja walka o odkładanie wielu rzeczy na miejsce, żebym nie szukała kiedy czegoś potrzebuję, była walką z wiatrakami! Tak też było ze ścieleniem tapczanu, sam nigdy nie zrobił z pościelą porządku - bo uważał, że jak ja wrócę z pracy, to i tak niedługo pójdzie spać, więc po co ścielić, jemu nie przeszkadzało rozbebeszone łóżko - a mnie strasznie. Kiedy już miał kilkanaście lat, to się wycwanił i w chwili mojego powrotu do domu szybciutko wpychał pościel w czeluście tapczanu. Jednego nie mogłam go nauczyć i to mu zostało do dzisiaj - odnoszenie szklanek czy kubeczków z pokoju do kuchni. Wypijał i wychodził z domu a kubek zostawał w saloniku na stole. Ile się naprosiłam i dokonywałam różnych manewrów, ale nic to nie pomagało - on po prostu nie czuł takiej potrzeby. Któregoś razu, wyszedł do kolegi mieszkającego w klatce obok, zostawiając w salonie na ławie szklankę po mleku. Były to czasy, kiedy w domu był tylko jeden telewizor i to w właśnie w salonie a on lubił tam siedzieć i oglądać, popijając coś zimnego. Zirytowałam się widząc tę szklankę i wpadłam na pomysł, żeby go ściągnąć do domu i przywołać do porządku. Zadzwoniłam więc do tego kolegi i poprosiłam, żeby szybciutko wracał do domu, bo ma gościa... Dopytywał się oczywiście kto przyszedł, a ja ze stoickim spokojem mówię, że to niespodzianka. Przybiegł do domu w try miga i już od drzwi woła, a kto to? Mówię: "Idź syneczku do pokoju i zobacz." Wchodzi, rozgląda się i zły, że go nabrałam mówi:"Przecież tu nikogo nie ma, to po co mnie wołałaś?" A ja mu na to:"Popatrz kochanie dobrze, twoja koleżanka ...stoi na stole. Weź ją pod paszkę i zanieś do zlewu." W pierwszej chwili zaniemówił a potem wybuchnął śmiechem, złapał szklankę i wyniósł do kuchni - przy okazji stwierdził, że jestem niemożliwą matką, bo żadna inna nie wyciągnęłaby swego syna od kolegi, tylko po to, żeby szklankę odniósł do zlewu. Przecież mogłabym poczekać aż wróci i wtedy kazać mu ją odnieść. Myślałam, że taka przygoda jakoś wpłynie na niego i będzie pamiętał o wynoszeniu naczyń do zlewu - nic z tego, nie z tymi "genami", one są oporne na naukę i wzorce jakimi przesiąkał od małego. Jedyną pocieszającą sprawą jest to, że syn jest bardzo spokojny i wiele rzeczy zrobi, ale trzeba go o to poprosić, bo sam nie wyczuwa, co by w danym momencie zrobić należało - oczywiście mam na myśli sprzątanie, wyniesienie śmieci lub nawet zmywanie naczyń.
Nie zapominajmy Grażynko, że to jednak mężczyzna, a z racji tego, posiada cechy przynależne tej płci. Za to są odpowiedzialne nie geny, a raczej hormony i ogólna konstrukcja psychiki mężczyzn. Wiadomo, że geny determinują różnice pomiędzy mężczyznami i całe szczęście. Zapewne Twój syn ma mnóstwo zalet, o których nam napisz, żeby się nie obraził :) Serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twojego Syna
z tym nasiąkaniem skorupki, to prawda... przybrana córka znajomych jest wykształcona, prowadzi ustabilizowany tryb życia, pozostałe rodzeństwo dziewczyny ,wychowane przez biologicznych rodziców ( rodzina patologiczna ) też nie może odbić się od przysłowiowego dna. bywa odwrotnie rodzice porządni, a dziecko zdemoralizowane...gdzie szukać przyczyny ? genetycznie to raczej dziedziczymy wygląd i choroby. dziecko brzydkich rodziców może być piękne..dziedzicząc wyłącznie ich zalety, a dziecko pięknych rodziców brzydkie dziedzicząc wyłącznie ich wady. pokaż syna zobaczę, czy podobny do ciebie :)
Gosiu witam Cię bardzo serdecznie w moim saloniku - poczęstuj się kawką i posiedź ze mną. Zapraszam o każdej porze dnia i nocy, bo jestem "sową" i lubię nocnych Polaków rozmowy.Pozdrawiam cieplutko.
Monisiu masz dużo racji w tym, że mężczyźni są jacy są, ale jak się nie ma córki to chciałoby się, żeby choć trochę chłopak się przyłożył. Co do innych jego cech charakteru, to oczywiście nie mam zastrzeżeń - jestem nawet z niego dumna. Jest mądrym i poukładanym chłopakiem, bez nałogów !!!Ma natomiast swoje pasje i to go pochłania całkowicie. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Di - mówisz i masz ! A z tymi cechami charakteru to jest sprawa ogromnie skomplikowana, można ją roztrząsać w nieskończoność, ile ludzi tyle typów i charakterów. Może takie rozwiązanie jest właśnie potrzebne, żeby innym nie było nudno:)Wrzuciłam mojego "genotypa" a jeżeli ciekawi Cię jego pasja, to wejdź w Google na Maciej Szayer. Pozdrawiam Cię serdecznie.
syn o urodzie latynoskiej, chyba trochę podobny do ciebie ,wszak ojca nie znam. podoba mi się nawet :):)w towarzystwie pieska . syn lubi zwierzęta i już ma plus u mnie :)Maciejów Szajerów jest sporo, więc nie każ mi szukać tylko podaj adres. czasami żałuję, że tak późno ,za późno zaczęłam interesować się netem:) pozdrawiam z przymrużeniem wirtualnego oka :):)
Gosiu dzięki za wyjaśnienie, teraz wiem gdzie wchodzić i się z Tobą witać. Zaglądaj - będziesz mile widziana i gościnnie kawką częstowana. Pozdrawiam Cię serdecznie.
No i widzisz Aszko, jak to te geny się dziwnie rozkładają? U Ciebie wychodzi, że na...mieszkanie, bo w zależności gdzie pedantyczna córcia jest, tam jest inny porządek:):):) Ano, każda z nas ma swoje pociechy z innymi zaletami i wadami tyle tylko, że to nasze i kochamy je takie, jakimi są. Pozdrawiam Cię cieplutko.
Geny są mocno przereklamowane. Ale i tak wierzę w ich moc-za jakiś czas:) Bo nie może tak być, że ani wychowanie, ani geny. Ja nastawiłam się na cierpliwość. I optymizm. A to bałaganiarstwo... Buziaczki na dobry sen***
Monisiu wszystkie niezbadane do końca sprawy każdy sobie tłumaczy...po swojemu:):) Z tymi genami to jest tak, że matka dopatruje się w dziecku swoich najlepszych cech a ojciec swoich - żaden z nich nie chce "wypatrzyć" właśnie tych gorszych:):)Dlatego nie mamy wpływu na odruchy swoich dzieci - jak nie mieli tego nasi rodzice. A optymizm i cierpliwość, to cenne cechy Twojego charakteru. Pozdrawiam i przesyłam buziaczki.
Jurand jest również niewyuczalny. Najgorsze są skarpetki, stojące i czekające na zmiłowanie. Od kiedy ma swój pokój, wszystko co odlezie wrzucam mu do pokoju i zamykam drzwi. To jest jedyny sposób - kiedy syf sięga apogeum, musi posprzątać, bo się nie mieści w pokoju. Pozdrowienia - Marzynia
Marzyniu rozbawiłaś mnie tymi stojącymi skarpetkami - każda z nas ima się różnych sposobów aby tylko osiągnąć cel:):) A te nasze samodzielne dzieci i tak robią, co im się podoba:):):) Cieszę się, że wracasz powolutku do nas - buziaczki przesyłam i życzę miłego wypoczynku w ten świąteczny weekend. Po weekendzie wpadnę do Ciebie, na kawkę i może jakieś pyszne ciasto!
Witaj, zachwyciły mnie zdjęcia w "epokowych" kreacjach. Lubię ludzi z dystansem do siebie i poczuciem humoru. A tego na pewno Ci nie brakuje!:) Pozdrawiam
Zajrzałam Do Ciebie przypadkiem ale mi się bardzo spodobało, wiec pewnie będę częściej zaglądać, jeśli oczywiście pozwolisz.Pozdrawiam wiosennie.
OdpowiedzUsuńNie zapominajmy Grażynko, że to jednak mężczyzna, a z racji tego, posiada cechy przynależne tej płci. Za to są odpowiedzialne nie geny, a raczej hormony i ogólna konstrukcja psychiki mężczyzn. Wiadomo, że geny determinują różnice pomiędzy mężczyznami i całe szczęście.
OdpowiedzUsuńZapewne Twój syn ma mnóstwo zalet, o których nam napisz, żeby się nie obraził :)
Serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twojego Syna
z tym nasiąkaniem skorupki, to prawda...
OdpowiedzUsuńprzybrana córka znajomych jest wykształcona, prowadzi ustabilizowany tryb życia,
pozostałe rodzeństwo dziewczyny ,wychowane przez biologicznych rodziców ( rodzina patologiczna ) też nie może odbić się od przysłowiowego dna.
bywa odwrotnie rodzice porządni, a dziecko zdemoralizowane...gdzie szukać przyczyny ?
genetycznie to raczej dziedziczymy wygląd i choroby.
dziecko brzydkich rodziców może być piękne..dziedzicząc wyłącznie ich zalety, a dziecko pięknych rodziców brzydkie dziedzicząc wyłącznie ich wady.
pokaż syna zobaczę, czy podobny do ciebie :)
Gosiu witam Cię bardzo serdecznie w moim saloniku - poczęstuj się kawką i posiedź ze mną. Zapraszam o każdej porze dnia i nocy, bo jestem "sową" i lubię nocnych Polaków rozmowy.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMonisiu masz dużo racji w tym, że mężczyźni są jacy są, ale jak się nie ma córki to chciałoby się, żeby choć trochę chłopak się przyłożył. Co do innych jego cech charakteru, to oczywiście nie mam zastrzeżeń - jestem nawet z niego dumna. Jest mądrym i poukładanym chłopakiem, bez nałogów !!!Ma natomiast swoje pasje i to go pochłania całkowicie. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńDi - mówisz i masz ! A z tymi cechami charakteru to jest sprawa ogromnie skomplikowana, można ją roztrząsać w nieskończoność, ile ludzi tyle typów i charakterów. Może takie rozwiązanie jest właśnie potrzebne, żeby innym nie było nudno:)Wrzuciłam mojego "genotypa" a jeżeli ciekawi Cię jego pasja, to wejdź w Google na Maciej Szayer. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńsyn o urodzie latynoskiej, chyba trochę podobny do ciebie ,wszak ojca nie znam. podoba mi się nawet :):)w towarzystwie pieska . syn lubi zwierzęta i już ma plus u mnie :)Maciejów Szajerów jest sporo, więc nie każ mi szukać tylko podaj adres.
OdpowiedzUsuńczasami żałuję, że tak późno ,za późno zaczęłam interesować się netem:)
pozdrawiam z przymrużeniem wirtualnego oka :):)
Trafiłaś świetnie , bo tam już raczej nie bywam :)Dziękuje za zaproszenie.Chętnie będę korzystać.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGosiu dzięki za wyjaśnienie, teraz wiem gdzie wchodzić i się z Tobą witać. Zaglądaj - będziesz mile widziana i gościnnie kawką częstowana. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo i widzisz Aszko, jak to te geny się dziwnie rozkładają? U Ciebie wychodzi, że na...mieszkanie, bo w zależności gdzie pedantyczna córcia jest, tam jest inny porządek:):):) Ano, każda z nas ma swoje pociechy z innymi zaletami i wadami tyle tylko, że to nasze i kochamy je takie, jakimi są. Pozdrawiam Cię cieplutko.
OdpowiedzUsuńGeny są mocno przereklamowane. Ale i tak wierzę w ich moc-za jakiś czas:)
OdpowiedzUsuńBo nie może tak być, że ani wychowanie, ani geny.
Ja nastawiłam się na cierpliwość. I optymizm.
A to bałaganiarstwo...
Buziaczki na dobry sen***
Monisiu wszystkie niezbadane do końca sprawy każdy sobie tłumaczy...po swojemu:):) Z tymi genami to jest tak, że matka dopatruje się w dziecku swoich najlepszych cech a ojciec swoich - żaden z nich nie chce "wypatrzyć" właśnie tych gorszych:):)Dlatego nie mamy wpływu na odruchy swoich dzieci - jak nie mieli tego nasi rodzice. A optymizm i cierpliwość, to cenne cechy Twojego charakteru. Pozdrawiam i przesyłam buziaczki.
OdpowiedzUsuńGrażynko podaj swoje namiary w celu wysłania prezentu.:)
OdpowiedzUsuńJurand jest również niewyuczalny. Najgorsze są skarpetki, stojące i czekające na zmiłowanie. Od kiedy ma swój pokój, wszystko co odlezie wrzucam mu do pokoju i zamykam drzwi. To jest jedyny sposób - kiedy syf sięga apogeum, musi posprzątać, bo się nie mieści w pokoju.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia - Marzynia
Marzyniu rozbawiłaś mnie tymi stojącymi skarpetkami - każda z nas ima się różnych sposobów aby tylko osiągnąć cel:):) A te nasze samodzielne dzieci i tak robią, co im się podoba:):):) Cieszę się, że wracasz powolutku do nas - buziaczki przesyłam i życzę miłego wypoczynku w ten świąteczny weekend. Po weekendzie wpadnę do Ciebie, na kawkę i może jakieś pyszne ciasto!
OdpowiedzUsuńWitaj, zachwyciły mnie zdjęcia w "epokowych" kreacjach. Lubię ludzi z dystansem do siebie i poczuciem humoru. A tego na pewno Ci nie brakuje!:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń