poniedziałek, 28 lutego 2011

KONFORMIZM A KREATYWNOŚĆ....PSYCHOZA TŁUMU PRZED AMBASADĄ!!!

Od dłuższego czasu oglądam, prawie codziennie, wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Już w pierwszych dniach wybuchu niezadowolenia Egipcjan, obserwowałam gromadzący się tłum na placu Tahrir w Kairze. Właśnie ten tłum przywołał w mej pamięci obrazki sprzed lat - kłębiącego się tłumu przed Ambasadą USA. Tyle tylko, że buntujących się Egipcjan czy Libijczyków, zgromadzonych w jednym miejscu ogarniała "psychoza tłumu" - występowali w grupie z podobnymi objawami zachowania i tylko im znaną przyczyną.
Natomiast tłum przed Ambasadą, to ludzie zagubieni, bezwolni, niejednokrotnie agresywni...z wyczerpania i niepewności - potrzebujący przywódcy, kogoś, kto nimi pokieruje i utrzyma dyscyplinę. To właśnie konformiści, którzy dla pewnych korzyści...podporządkowują się i okolicznościom i władzy. Takim ludziom potrzebny jest ktoś kreatywny, pomysłowy, oryginalny i niezależny.

Rzecz się działa pod koniec lat 80-tych, mój syn już któryś raz z kolei, wyjeżdżał do USA na wakacje, do mojej rodziny. Wysyłałam go tam dla szlifowania języka angielskiego, o wizę się nie martwiłam, bo wracał w terminie i nie zdarzyło się, żeby kiedykolwiek dostał odmowę jej wydania. Któregoś dnia, mając wszystkie potrzebne zaproszenia i dokumenty, wyskoczyłam z pracy sądząc, że zajmie mi to kilka godzin i wrócę jeszcze przed końcem urzędowania. Kiedy przyjechałam pod Ambasadę, to własnym oczom nie wierzyłam. że to co widzę to prawda. Wzdłuż ogrodzenia długa kolejka, przy furtce ochrona i wpuszcza po trzy osoby, reszta czeka. Po przeciwnej stronie ulicy, na placyku, tłum przekrzykujących się ludzi a wśród nich, stojący na jakichś skrzynkach po owocach, człeczyna, trzymający w ręku kartki, jakiś notes czy zeszyt i wyczytuje nazwiska. Pytam pierwszego z brzegu pana, o co tu chodzi, co oni wszyscy tak się kłębią? Dlaczego nie można wejść do Ambasady? No, i dowiedziałam się, że jest lista, którą co dwie godziny sprawdzają, a jak kogoś nie ma, to się go wykreśla, że ludzie czekają po kilka dni, że większość przyjechała z daleka, jest zmęczona i poddenerwowana. Natomiast facet czytający listę, ma słaby głos, za cicho czyta i pogubił już niektóre kartki, ludzie się na niego złoszczą itd.
W tym momencie obudziła się we mnie lwica - jak to, mój syn przez taki bałagan nie pojedzie na wakacje? Nie mogę codziennie tu przychodzić i warować w tym tłumie. Ogarnęłam okiem cały placyk i ...już działam! Toż ja przecież "creative woman" - pobiegłam do kiosku Ruchu, kupiłam zeszyt w kratkę, długopis i biegiem z powrotem. Stanęłam ci ja n
a murku, okalającym plac, patrzę a człowieka z kartkami nie widać - tłum się nad czymś pochyla, wrzeszczy, popycha i...zbiera z ziemi rozsypane kartki i jakieś notatki. Nie zastanawiając się dłużej, swoim gromkim i stanowczym głosem zawołałam: - Proszę państwa, wszyscy którzy się chcą dostać do Ambasady w szybkim terminie, proszę do mnie! Tamte zapisy są nieważne, tworzymy nową listę! O, kurka wodna, co się działo - wszyscy zerwali się i biegiem w moją stronę - kolejka ustawiła się grzecznie, spokojnie i sprawnie! Zapisywałam już chyba 20-tą osobę, kiedy podszedł pan i poprosił o zamianę na tej liście na jutro, bo nie ma wszystkich papierów i musi jechać do domu, może ktoś mógłby dzisiaj za niego wejść? Dla mnie była to, wiekopomna chwila, parafrazując Pawlaka z filmu "Kochaj albo rzuć"- wpisałam pana na moje miejsce. Przekazałam zeszyt kobiecie pierwszej w kolejce, przykazałam stosowne zachowanie, pilnowanie zeszytu, wyznaczenie dyżurów...i pobiegłam do furtki Ambasady, weszłam jako trzecia w kolejce i załatwiłam dziecku wakacje! No i czy to nie prawda że, konformiści muszą mieć przywódcę? Choćby i "babę" na murku:)))

12 komentarzy:

  1. czekam i nikt nie pisze to ja zacznę :)

    Grażynko, wiedziałam...jesteś osobą władczą, porywającą tłumy. mogłaś zostać politykiem...ba nawet premierem i czerpać z tego faktu korzyści osobiste i dla narodu.
    póki co....prezydentem w naszym kraju kobieta nie zostanie.
    ja unikam tłumów, patrzę z oddali i czekam na rozwój akcji :) chociaż zjawisko komfornizmu też mnie pochłania, żyję wśród ludzi i muszę dostosować się do ogólnie przyjętych zasad, ale jest to z mojej strony bardziej introjekcja :) wybiórcza . inna sprawa.......... jestem wrabiana , czy też sama wrabiam się w różne zawirowania to już zbieg okoliczności , pech, jak to zawał tak ZWAŁ :D jesteś kowalem własnego losu ? nie ,kowalem jest los, lub razem kujemy i marni z nas kowale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Graszko alez Ty pomyslowa jestes kobieta! Ciekawa historia.
    A co do kolejek pod ambasada tez je pamietam, sama w nich stalam starajac sie o wyjazd, lecz wizy nie otrzymalam i tam gdzie chcialam wyjechac czyli do Australii nie wyjechalam... za to los rzucil mnie tam, gdzie nawet nie przypuszczalam i gdzie w ogole nie chcialam byc - do Niemiec!
    Coz, sciezki losu sa nieodgadnione...:) Zasylam usciski

    OdpowiedzUsuń
  3. Di, zawsze mówię, że od czegoś trzeba zacząć:))) A tu... ktoś musi zacząć,żeby ktoś mógł odpowiedzieć:)))Kochanie, cieszę się, że choć raz na Ciebie padło:)))
    Zastanawiałam się, czy jeszcze jesteś w domu, bo zaglądałam do saloniku..a tam gospodyni ani śladu:)))Di, spodobało mi się Twoje humorystyczne potraktowanie własnej osoby - introjekcja wybiórcza:)))Dobrze, że wybiórcza, inaczej te mechanizmy obronne odcięłyby Cię od nas...całkowicie:)))Powiem Ci, że konformizmu we mnie ilość zerowa, ale na przywódcę już się nie nadaję:)))Jestem za wygodna, niezdyscyplinowana, leniwa i...też już nie lubię tłumów! Poza tym każda z nas jest inna, ma inny charakter, inne lęki, inne fobie - i ja też mam swoje...fobie, ale staram się z nich naśmiewać:)))Ponieważ ich nie zwalczę - muszę z nimi żyć! Di, ponieważ jesteś na "chodzie", to wpadam do Ciebie na kawkę. Pozdrawiam i do zobaczenia w Twoim saloniku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Amelio, wierzę Ci, że mogłaś nie dostać wizy...takie były czasy, że traktowali nas jak intruzów! Kochanie, samo życie pisze nam własne scenariusze i nie mamy wpływu na to! Najważniejsze, że mamy co wspominać, a teraz jesteśmy u siebie, na własnych "śmieciach" i możemy robić to, co chcemy i lubimy. Powiem Ci, że ta "przebojowa" dziewczyna gdzieś po drodze życia "zaginęła" - zrobiłam się już wygodna, leniwa i obojętna na wiele spraw:)))Pozdrawiam Cię serdecznie i moc uścisków przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Grażynko, historia za dychę!
    Mój kolega, na pytanie człowieka z konsulatu, gdzie pracuje, powiedział że ma dużo kasy i wyjeżdża li tylko turystycznie. "A co pan robi" - "Futrzaki" odpowiedział kumpel. I w tym momencie gościu się ożywił i zawalił:
    "A cio to som fuciaki???"
    I teraz zawsze, gdy widzimy coś futrzanego, to mówimy: fuciaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Marzyniu - świetne!!! Uśmiałam się...może i ja teraz będę kojarzyła fuciaka:)))Pozdrawiam i buziaczki przesyłam, wieczorem piszę do Ciebie obiecanego maila!

    OdpowiedzUsuń
  7. No i znowu wychodzi Twój temperament. Jesteś cudowna. Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Tym razem u mnie czeka niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gabryniu, dzięki Ci dobra kobieto za miłe słowo!!!! Ponieważ jestem łasa na wszelkie delicje...to już biegnę:))) Pozdrawiam serdecznie i cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  9. I znów zadziałała prawda stara jak świat,że" gdzie diabeł nie może..."Tylko tu zamiast Baby wstawiłabym GRASZKĘ POŚLE :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosieńko...a o tym nie pomyślałam, świetne skojarzenie:)))Wiesz jak się tak zastanowię, to widzę, że kobiety jednak są bardziej przebojowe niż faceci i lepiej sobie radzą w sprawach ...beznadziejnych:)))Dobrze, że już jesteś na "chodzie". Pozdrawiam i buziaczki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Grażynko, w ramach szczerości, nie wiem jak to się stało, ale jakiś szaleniec słodził i groził mi na przemnian, więc w tym natłoku musiałam chyba zaznaczyć wszystko i usunąć.:(
    ze statystyki wynika, że nadane gdzieś z woj. lubelskiego, ale kto to dokładnie wie ?:( moc pozdrowień

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki Di, że mi wyjaśniłaś, bo nie wiedziałam o co chodzi...nawet myślałam, że napisałam coś nie tak i Cię uraziłam....bo mam taki nieraz uszczypliwy język, tylko Ci co mnie dobrze znają...to się tym nie przejmują:))) Moje przyjaciółki mówię, że tak jak mam "ciężką nogę" na gazie...to i potrafię "ciężko" komuś "lekko dokuczyć":))) Tyle tylko, że one mnie znają i się nie obrażają, bo to nie ze złośliwości wypływa...tylko z mojej "płynnej" mowy czyli ze "słowotoku" :))) Pozdrawiam Cię zatem serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń