piątek, 25 czerwca 2010

WSPOMNIENIA - ZAKUP "ROZMÓW KONTROLOWANYCH" CZYLI TELEFONU....









Uśmiecham się do wspomnień - czasu, kiedy moja przekora, upór i chęć bycia niezależną, spowodował pewne komplikacje...w zwykłym, prozaicznym spotkaniu. Ponieważ przez długie lata, pracy zawodowej, musiałam prowadzić ciągłe i nie kończące się rozmowy telefoniczne, najczęściej o powtarzającym się temacie....miałam przesyt, a wręcz "alergię" na dźwięk telefonu. Kiedy przeszłam na emeryturę i zaczęłam żyć swoim prywatnym życiem, byłam uszczęśliwiona, że wreszcie telefon dzwoni rzadko i tylko prywatny. To mi w zupełności starczało, miałam spokój, nikt mnie nie nękał, nie kontrolował - chciałam, to odbierałam a jak nie chciałam, to udawałam, że mnie nie ma. Najbardziej przypadł mi do gustu komputer, to jedyne urządzenie elektroniczne, po okresie pracy zawodowej, z którym się "zaprzyjaźniłam". Moje koleżanki - część z nich jeszcze pracujące a część już na zasłużonym odpoczynku - sprawiły sobie frajdę, kupując telefony komórkowe. Zastanawiałam się, po co im ta "smycz", ciągle pod telefonem, co rusz któreś z dzieci pytało:"a gdzie jesteś?" "A czy możesz przyjechać, bo pilnie....?" "A czy możemy ci podrzucić...?" - nawet spokojnie nie można było kawy wypić i porozmawiać. Uparłam się i mimo ciągłego namawiania a nawet ofiarowania mi telefonu przez dzieci - powtarzałam na przekór:"Jestem wolnym człowiekiem i nie będę na telefonicznej uwięzi, nikt mnie nie będzie kontrolował i ble, ble, ble..." Oczywiście do czasu, kiedy to życie skorygowało mój przekorny charakter.








Któregoś dnia umówiłam się ze szwagierką w śródmieściu- miałyśmy iść na kawę do kawiarenki, w której czekały na nas koleżanki poznane w "necie". Spotkać miałyśmy się na przystanku tramwajowym, do którego ona dojeżdżała metrem z jednej strony a ja z przeciwnej strony Warszawy.Wychodzę ci ja z podziemi metra i oczom własnym nie wierzę - nie ma przystanku, nie ma ulicy, tylko....wielki plac budow
y! Wszystko zagrodzone, olbrzymie buldożery, dźwigi, zwały piachu, wywrotki i kurz! No i rozpacz w oczach - jak my się spotkamy? Którym wyjściem ona wyjdzie? Czy mam stać jak słup soli i czekać, czy iść do drugiego wyjścia? Wtedy coś we mnie pękło, w myślach zaczęłam siebie "obsobaczać" za upór, przekorę, brak postępowego myślenia - po prostu za brak komórki, która w takich właśnie sytuacjach jest bardzo potrzebna! Zresztą to samo myślała moja szwagierka, stojąca przy drugim wyjściu z metra. Wreszcie, w momencie odjazdu jakiejś wywrotki, zdołała mnie dostrzec po przeciwnej stronie placu i ruszyła do mnie z "awanturą na ustach". Nie wspomnę o wymianie zdań, kiedy się wreszcie spotkałyśmy, ale moim pierwszym zawołaniem było:"Idziemy, zaraz po spotkaniu, do punktu sprzedaży komórek i kupuję "full wypas" za 1 zł..." Tak też zrobiłyśmy, kupując z marszu całkiem fajny telefon, który mi służy od kilku lat, aż do dzisiaj. Nie wyobrażam sobie już życia bez niego - paradoksalnie nie czuję się w ogóle "trzymana na smyczy" ani kontrolowana! Od lat nie prześladuje mnie też nadmiar telefonów, więc jest wszystko o.k.







15 komentarzy:

  1. Hihihi, a to historia :) Wiem z własnego doświadczenia, że czasami upór nie ma sensu - rzeczywistość i postęp sam nas dogoni, czy tego chcemy, czy nie :):):) Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. EMADE i tu się z Tobą zgadzam:"postęp nas goni...", a poza tym jestem "bykiem" a nie "osłem":):):)Miłego weekendu Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Internet i telefon komórkowy- to jest to! Dzięki komórce byłam w stanie dojechać do męża do szpitala bez spowodowania wypadku drogowego, bo wiedziałam co zastanę na miejscu, więc już się nie denerwowałam. Wprawdzie to było tylko 13 km do pokonania, ale Trasą Siekierkowską i akurat była to zima, kiepskie warunki, a ja byłam po 9-letniej przerwie w prowadzeniu samochodu.
    Jakby na to nie spojrzeć, to jednak wygodne urządzenie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ANABELL, oj miałaś rzeczywiście przeprawę z taką jazdą i w zimie i po długiej przerwie za kierownicą. Popatrz jak to nigdy nie wiadomo do czego może się ta nowoczesność przydać. No i właśnie w przypadkach nagłych i niespodziewanych komórka jest potrzebna.Pozdrawiam Cię serdecznie i weekendowo.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja wciąż nie mam komórki i jak na razie się bronię (jest już nas w szkole tylko dwoje, ostatnich Mohikanów...). Nienawidzę dźwięku telefonu, dostaję gęsiej skórki. Bardzo często ściągam słuchawkę, co rodzi także problemy. Hmmm, sama jestem ciekawa, czy kiedyś kupię komórkę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Marzyniu kochanie poczkaj, poczkaj jeszcze trochę a jakaś przygoda życiowa zmusi Cię do tego. Może się to zdarzyć dopiero na emeryturze:):)Będziesz miała więcej czasu i częściej będziesz wychodziła z domu, więc wtedy domowy Ci nie wystarczy. Ale może być i tak, że zanim pójdziesz na ten zasłużony wypoczynek, to domowych już w użyciu może w ogóle nie być:):):) Pozdrawiam Cię cieplutko i serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj.
    Dziękuję serdecznie za odwiedzinki i gratulacje.Przeczytałam Twoje ostatnie posty. Szczególnie list do wnuczki zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wiem, że rozumiesz moją radość.Chciałabym być taką SUPER BABCIĄ I SUPER MAMĄ jaką jesteś Ty. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. GABRAJ - kochanie będziesz super babcią i nawet nie zorientujesz się kiedy Kuba pochłonie Cię całkowicie i "pożre z kosteczkami" :):):)Obyście tylko byli blisko siebie, czego Ci życzę z całego serca - buziaczki dla "bąbelka".

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć Grazia, wpadłam do ciebie, żeby Ci powiedzieć, że niewielu tak jak Ty potrafi poprawić mi humor komentarzem pod wpisem.
    Jesteś kochana :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. No, taka już jestem i nie chcę się zmieniać, chyba...że z czasem zapomnę jaka powinnam być:):) ale ta choroba ma brzydką nazwę:):)Pozdrawiam Cię Marzyniu słonecznie i buziaczki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie ... nie zmieniaj się ... ja nie mam zamiaru - bądźmy sobą i już!
    A co do komputera czy komórki ... a czy babcia jest tylko od robienia skarpetek? (ja skarpet nie potrafię za to wnusi bloga prowadzę aż się pisać nauczy:)).
    Bez komórki można żyć ale ... toż to bardzo przydajna rzecz.
    Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Damurku - dzięki za odwiedzinki w moim saloniku. Jak Ty mnie rozumiesz, nowoczesne babcie muszą pędzić za wnukami, żeby nie odstawać - bo jak piszesz skarpetek (przez nas robionych) one nie potrzebują:):):)Natomiast korzystanie z nowoczesnych urządzeń elektronicznych jest dla naszych milusińskich normalką!No i żeby mieć z nimi dobry kontakt musimy się jakoś w to wszystko wpasować.Pozdrawiam serdecznie i cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć Grazia, spróbuj kiedyś na słono, to ciasto jest takie bułkowe (bez jajek), więc smakuje jak kajzerka z masełkiem czosnkowym.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana nigdy nie odmawiam jak mnie ktoś częstuje..:):):) Wtedy zjem nawet z piołunem...ale sama nie bardzo umiem piec takich pyszności, może nie chodzi o same umiejętności ile o...lenistwo i wygodę. Buziole Ci Marzyniu przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  15. :-)) mam taka sama motywację. a ile razy mi komórka "ratowała" życie w obcym mieście? a ile kiedy zagubiłam sie na szlaku? wystarczył telefon do młodego który siedział przy kompie, szybko znajdował mape i pomagał wyjść :-))

    OdpowiedzUsuń