środa, 14 kwietnia 2010

WSPOMNIENIA - MÓJ ANIOŁ STRÓŻ !

















CO KOMU PISANE, TO GO NIE MINIE.

Wszyscy teraz przeżywają tragiczny wypadek, który wydarzył się pod Smoleńskiem - rozbicie samolotu i śmierć prawie setki osób, a wśród nich najwybitniejszych postaci świata polityki, nauki i wojska. Nie chcę powielać informacji przekazywanych we wszystkich mediach, nie chcę również pisać o moich odczuciach, emocjach i wrażeniach - są bolesne i ponure a wiążą się z osobistymi przeżyciami. Z natury jestem optymistką i staram się nie roztrząsać spraw przykrych, dzielić włos na czworo po to tylko, aby drążyć temat i dociekać: dlaczego, kto, po co i komu?
Zawsze w podobnych przypadkach tłumaczę sobie: "widać tak mu było pisane". Bo nikt nie uniknie swego losu - to jest zapisane w
gwiazdach.

Mogę śmiało pisać w tym tonie, bo przeżyłam niesamowity wypadek samochodowy. Kiedy mój synek miał 5 lat, wybrałam się z nim i moją mamą w odwiedziny do jej brata. Zależało mi, żeby dziecko bliżej poznało swoich krewnych, a mama zobaczyła się z bratem - bardzo już leciwym. Po kilku dniach pobytu u wujostwa, postanowiłyśmy pojechać do kuzynów mieszkających w innej miejscowości. Tam trafiłyśmy na uroczystość rodzinną - świętowali rocznicę ślubu, przyjęcie z rozmachem: obfitość jadła i napitku! No i oczywiście staropolskim zwyczajem namawiają, zachęcają, szantażują:" Jak nie wypijesz, to znaczy, że nam źle życzysz. Wypij, jeszcze nikomu jeden maleńki nie zaszkodził. Nie bądź taka zarozumiała, nie zadzieraj nosa..." I tak przez cały dzień, ale mnie nic nie ruszało - mam swoje zasady i tego się trzymam: "Nie piję kiedy prowadzę, nigdy przenigdy i basta!" Wracaliśmy dosyć późno, synek był straszliwie zmęczony, więc prosiłam go żeby się położył na siedzeniu, ale on uparcie siedział i trzymał się przedniego siedzenia. W pewnym momencie zaczął padać drobny deszczyk a my wjeżdżaliśmy w ostry zakręt - mając do domu wujostwa zaledwie 6 km. Nagle czuję, że samochód samoistnie zjeżdża na przeciwny pas drogi i nie mogę go wyprowadzić, nie pomagają żadne manewry a z daleka widzę światła nadjeżdżającego wprost na nas samochodu. Wszystko dzieje się w ułamkach sekund - nic tylko czołowe zderzenie i po nas! Nie ma ratunku! Rozpacz i niemoc zawładnęły moim ciałem, byłam jak sparaliżowana, już nawet nie myślałam - ale słyszałam cichy, stanowczy głos mówiący:"Skręć jeszcze mocniej kierownicę w lewo i wjedź do rowu. Tylko rów was uratuje! Wjedź do rowu!" Tak też zrobiłam, ostatkiem świadomości i siły w rękach skręciłam do rowu - jadący z naprzeciwka samochód widząc co się dzieje, też się ratował i zjeżdżał na swój lewy pas - otarł się tylko o moje tylna drzwi i tylny zderzak rozbijając sobie reflektor. Wylądowaliśmy w dosyć głębokim rowie, samochód przewrócił się na bok wbijając się całą tylną częścią w drzewo stojące za rowem. Wychodziłyśmy z mamą przez przednią rozbitą szybę samochodu - całe i prawie zdrowe (lekkie siniaki, zdarty naskórek). Byłam w wielkim szoku i krzyczałam, żeby pan, który wysiadł z tego drugiego samochodu, pomógł mi wyjąć dziecko z tylnego siedzenia, bo przecież tam siedziało i szybciutko trzeba mu pomóc. Pan zaglądnął do środka i mówi, że tam nikogo nie ma a poza tym dach jest tak wgnieciony w siedzenie, że nic nie widzi... Biegałam jak oszalała a mama za mną - aż nagle pani, która wysiadła za mężem, woła, że na poboczu za samochodem leży mały chłopczyk. Podeszła i podniosła go, był lekko przestraszony i też w szoku, ale zdrowy. Po chwili pojawiła się, wtedy jeszcze, milicja i pierwsze co zrobili,to badanie alkomatem - na moje szczęście "0" promili! Potem przyjechała karetka i zabrała nas do szpitala, po opatrzeniu ran i podaniu środków przeciwbólowych wróciłyśmy z mamą do wujostwa. Syn został na obserwacji w szpitalu przez tydzień, a że nic mu nie było, też wrócił do domu. Jedną z przyczyn wypadku był deszczyk, drobne kamyczki na fatalnej nawierzchni szosy, ale przede wszystkim zły stan opon. Mąż planował wymienić opony po moim powrocie z wakacji, ale źle to zaplanował - wymienić już nie było co. Wrak samochodu poszedł na złom.
Wracając do tego, że co komu pisane... nie musi oznaczać tylko wielkiej tragedii. Niektórym jest pisane zachowanie żywota, nawet w takim strasznym wypadku. Co powoduje, że człowiek, który wcale nie miał być w danym miejscu, robi wszystko żeby właśnie tam być...i ginie ? A ten, który planował i wybierał się w takie miejsce, trafia na wiele przeszkód i tam nie dociera? Wiele razy zadawałam sobie to pytanie i nie znajduję żadnej racjonalnej odpowiedzi. Wszyscy mamy swoją świeczkę, zapaloną od dnia urodzin, tą świeczką opiekuje się Anioł Stróż - od jego zapobiegliwości, troski i czuwania zależy nasze życie. Kiedy nasz Anioł przyśnie, zagapi się lub odda swoim niebiańskim zajęciom, wtedy świeczka nasza może zgasnąć. Tak właśnie tłumaczę sobie i mojej wnuczce, zjawiska niewytłumaczalne w naukowy sposób.



17 komentarzy:

  1. Wierzę w Anioła Stróża, jak i w to, że modlitwa do niego- pomaga. W końcu mamy tylko siebie nawzajem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musimy też o siebie nawzajem dbać - aby przeżyć to co nam dane na tym łez padole w sposób uczciwy, z pokorą w duszy ale otwartymi oczami widzącymi innych wokół nas. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, że co komu pisane... i modlę się do mojego anioła i wierzę, że czuwa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uleńko a Tobie ten Anioł jest szczególnie potrzebny - przy Twoich wojażach musisz mieć kogoś kto będzie nad Tobą czuwał. Myślę, że do tej pory mogłaś na Niego liczyć i aby tak było dalej. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Graszo,ja mam też swojego anioła.Moje dzieci tez i coś w tym jest.Doświadczyłam kilku takich chwil

    OdpowiedzUsuń
  6. Podtrzymałaś mnie na duchu Aszko i upewniłaś, że nie całkiem zwariowałam:) Wyobraź sobie, że nie wszyscy wierzą w taką Opatrzność - ale każdy ma prawo mieć własny pogląd na takie dziwne zdarzenia - więc nikomu nie mam za złe odmienności zdania. Cieszę się, że już funkcjonujesz - trochę za Tobą tęskniłam, pozdrawiam i buziaczki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak to opisałaś Kochana, że miałam dreszcze podczas czytania. W istnienie mojego Anioła Stróża wierzę bez reszty i wiem, że maczała w tym palce moja ukochana Babcia:) O ile to Ona nim nie jest. Po prostu czuję Jej obecność.
    Przepraszam, że tak rzadko zaglądam, ale nie mam się kiedy podrapać.
    Buziaczki***

    OdpowiedzUsuń
  8. Monisiu jeżeli byłaś mocno uczuciowo związana ze swoją babcią, to możesz być pewna, że nad Tobą czuwa i to może być Twój Anioł Stróż. Kochana zaglądaj kiedy tylko zechcesz, bo jak znam życie, czasu na wszystko nie starcza - a ja się nie gniewam, gdzieżbym śmiała. Pozdrawiam Cię cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże daj siłę, pozwól wierzyć

    Że ćwierć sekundy, i mniej jeszcze

    Wcześniej choć i najmniejsze mgnienie

    Zdążył tam Anioł miłosierny

    Twój posłaniec

    Osłonił Ich swym skrzydłem,wyrwał

    Uniósł i przygarnął

    Zanim runęli

    Bo nie umiera tu na Ziemi

    Duch sprawiedliwy, Wola prawa

    Miłość czysta

    Dla takiej wiary daj moc Panie

    Że tam upadła w lesie katyńskim

    Materia roztrzaskana tylko

    A byli wzięci

    Do Arki Twego Miłosierdzia

    - Są ocaleni

    Istoto licha

    Lepianko człowiecza marna …wierzysz tak ?

    - Wierzę Panie
    Leszek Długosz

    OdpowiedzUsuń
  10. Di - szok, po raz pierwszy w życiu...brak mi słów i doprawdy nic nie powiem...pomilczę. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Graszo bardzo się ciesze, że znowu do mnie zawitałaś i że będziesz częstym gościem. Tak, nasz los jest już gdzieś zapisany.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale bym sie przytuliła do Ciebie!
    Ja też wyszłam ze strasznego wypadku, no niestety, nie bez szwanku, ciężko ranne były 3 osoby, tylko nie mój malutki braciszek, który akurat LEŻAŁ na tylnym siedzeniu, bo spał.
    Z radością wycierpiałam swoje rany, bo wiedziałam, że Wojtusiowi nic się nie stało.
    całuję cie mocno Grażynko :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. aż mnie ciarki przeszły..

    OdpowiedzUsuń
  14. aż mnie ciarki przeszły..

    OdpowiedzUsuń
  15. Elamiko kochanie - jakoś ten czas nam tak szybko biegnie, że faktycznie nie jesteśmy w stanie wszystkiego ogarnąć, ale najważniejsze, że pamiętamy! Wpadać w odwiedzinki każda może wtedy, kiedy ma czas i dobry do rozmów nastrój. Dzięki Ci kochanie, że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  16. Marzyniu kochanie ja też myślę, że wszystko jest gdzieś w gwiazdach zapisane, a w Twoim wypadku jednak wszyscy przeżyli i z tego należy się cieszyć. Tulę Cię mocno do serduszka i zdrówka życzę i do zobaczenia - działamy na tych blogach, tak jak nam czas i wena pozwala...Do zobaczenia, buziaczki Ci przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Elfko kochanie dzięki, że znalazłaś chwilę na wypicie ze mną kawki - ostatnio tak nam namieszały w głowach i sercach wydarzenia tragiczne, że i pisać się nie chciało. Zaglądam do Ciebie często ale nie zawsze się wpisuję, bo nie mam nastroju...Myślę, że wszystko powoli wróci do normy i będziemy się z radością odwiedzały. Przesyłam buziaczki i miłego dnia Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń