poniedziałek, 18 stycznia 2010

ORIENTACJA.....W TERENIE







A CO......MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM GDZIE MIESZKAM ?

Niedawno byłam na proszonym obiedzie u mojej przyjaciółki. Zwyczaj mamy taki, że spędzamy u siebie nawzajem prawie cały dzień. Po obiedzie robimy kawkę i podajemy jakieś słodkości do niej. Gawędzimy przy tym swobodnie i na luzie a potem w
ybieramy się na dłuższy albo krótszy spacer,w zależności od pory roku. Po spacerze wracamy jeszcze na herbatkę i tak przesiedzimy gadając, aż do późnego wieczora, kiedy pora się żegnać.

Tego właśnie dnia, koleżanka zaproponowała spacer do biblioteki, gdzie czekała na nią za
mówiona książka. Nie ma sprawy, mówię - idziemy, pogoda w miarę ładna, spacerek dobrze nam zrobi. Kiedy już wyszłyśmy, to okazało się, że biblioteka jest znacznie oddalona od jej domu, bo te w pobliżu nie miały książki na jakiej jej zależało. Idziemy więc sobie małymi uliczkami i gadając bez końca, doszłyśmy do głównej ulicy i dalej maszerujemy przed siebie. Szłyśmy lewą stroną a kiedy doszłyśmy do świateł, to koleżanka przeprowadziła mnie na stronę prawą i idziemy sobie, idziemy....a biblioteki jak nie widać, tak nie widać. Wreszcie pytamy człowieczka....o dokładne umiejscowienie tego przybytku kultury, a on nam mówi, że musimy przejść na lewą stronę ulicy i wyjdziemy wprost na ten budynek. Przeszłyśmy więc i trochę się plącząc, budynek znalazłyśmy.

Po załatwieniu sprawy wracamy - prowadzę koleżankę po tej stronie ulicy, po której była biblioteka i którą to stroną szłyśmy, wychodząc z małej uliczki. Kiedy doszłyśmy do świateł na skrzyżowaniu, koleżanka ciągnie mnie do przejścia na przeciwną stronę ulicy a nie wzdłuż tej, którą idziemy. Stanęłam zdziwiona i pytam: "Gdzie ty mnie ciągniesz?" A ona na to:"Idziemy chyba do mnie, a gdzie byś ty chciała iść?" Mówię:"Do ciebie musimy iść prosto przed siebie, chodź szybko, bo się światła zmienią". Ona rozdrażniona, stanęła i woła: "Ja chyba dobrze wiem gdzie mieszkam....a co myślisz, że nie?" No, to ja na to:"Jeżeli twój dom stoi na Wiśle, to o.k. ,możemy iść, bo ty mnie właśnie ciągniesz w stronę Wisły. Popatrz tylko, gdzie widać wieżę twojego kościoła, i w którą stronę powinnyśmy iść". Kiedy sobie uzmysłowiła, jaką popełniła omyłkę, to tak się zaczęła śmiać, a ja razem z nią - że nie dość, że przepuściłyśmy ze dwie zmiany świateł, to jeszcze ludzie się na nas gapili w dość dziwny sposób.

Kiedy wróciłyśmy do domu, to miałyśmy temat i do rozmów i do śmiechu. W którymś momencie koleżanka mówi :"A dziwisz się teraz, że nie prowadzę samochodu? Przecież ja nie mam orientacji w terenie..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz